
~ Oscar ~
Rozejrzałem się po klubie, starając się odszukać przyjaciół. Niestety w tym tłumie graniczyło to z cudem. Poprawiłem się na kanapie, podpierając głowę na ręku i wciąż śledziłem wzrokiem cały parkiet. Nie mam pojęcia jakim cudem udało nam się tutaj wejść bez żadnego sprawdzania dowodów, ani czegokolwiek. Po prostu ochrona uwierzyła, że jesteśmy pełnoletni i tak o to teraz wszyscy błąkają się gdzieś po klubie, a ja siedzę sam. Nie trwa to długo, może jakąś godzinę, ale wystarczająco, abym zdążył wypić dwa drinki i odmówić tańca jakimś...siedmiu dziewczynom. Przetarłem oczy, wzdychając głęboko, po czym wyciągnąłem telefon z kieszeni. Zegar na ekranie wskazywał godzinę 23:20. Jak już się nudzę to mogę napisać do niego. Wszedłem na kik'a i od razu wystukałem kilka słów.
Uśmiechnąłem się sam do siebie, zagryzając wargę i zacząłem przeglądać różne portale społecznościowe. Gdzieś w głębi liczyłem, że mój przyjaciel odpisze mi niedługo. I dosłownie pięć minut później ukazała mi się nowa wiadomość.
Napisałem, ale kolejnej odpowiedzi nie dostałem. Schowałem telefon do kieszeni, a gdy podniosłem głowę, ujrzałem Felixa zmierzającego do naszego stolika. Zajął miejsce na kanapie na przeciw mnie. Uśmiechnął się szeroko, wyraźnie z czegoś dumny i zadowolony.
- Co się szczerzysz? - spytałem głośniej, aby mógł mnie usłyszeć. Może i w miejscu, w którym siedzieliśmy muzyka nie była tak głośna, jak w pozostałej części klubu, ale wciąż była słyszalna.
- A nie ważne - zaśmiał się, machnął ręką i oparł się, po czym zamknął oczy. Przechyliłem głowę w bok, przyglądając mu się uważnie, co chyba wyczuł, bo jego powieki się uniosły. Spojrzenie jego niebieskich oczu przeszyło mnie uważnie, sprawiając, że poczułem się odrobinę dziwnie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, dlaczego on się tak zachowuje.
- Felix, czy ty jesteś pijany? - spytałem, ale on nie odpowiedział. Wzruszył tylko ramionami i przesunął się na kanapie. Sekundy później znajdował się już obok mnie. Położył głowę na moim ramieniu.
- Chciałbym coś zrobić - wyszeptał do mojego ucha, kładąc dłoń na moim udzie. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Spojrzałem na niego zaskoczony, ale on swój wzrok miał spuszczony. Palcami prawej dłoni bawił się kawałkiem mojej koszulki, a drugą trzymał na stoliku. Chciałem się odezwać, ale moją uwagę zwróciła dwójka zbliżająca się w naszą stronę. Alexis trzymała dłoń Omara, który zajął miejsce naprzeciw nas, ciągnąć ją sobie na kolana. Blondynka wyraźnie była napita, co mogłem wywnioskować po jej przymykających się powiekach, drżących dłoniach i szerokim uśmiechu. Zaraz pojawiła się również ostatnia dwójka, która także nie była do końca trzeźwa.
- Zbierajmy się już, co? - rzucił Olly, opierając się o stolik, a my się na to zgodziliśmy. Wstałem, odsuwając się od Felixa, który jęknął głośno, wyraźnie pokazując swoje niezadowolenie. Wyciągnąłem w jego stronę rękę, a on od razu ją złapał. Pomogłem mu wstać i wszyscy wyszliśmy z zatłoczonego klubu. Na zewnątrz uderzyło w nas chłodne wieczorne powietrze. Dziewczyny oparły się o murek, podczas, gdy Omar dzwonił po taxi. Ja wciąż miałem uwieszonego na moim ramieniu Felixa, który co chwilę czkał i potykał się o własne nogi.
- Nie wierzę, że aż tak się najebałeś - mruknąłem, starając się odgarnąć włosy z czoła.
- Przepraszam - powiedział, wydymając dolną wargę. Jego twarz w przeciągu sekundy zrobiła się blada, a oczy wyraźnie posmutniały. Zmarszczyłem brwi, a on wtedy dodał: - Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że on mnie nigdy nie pokocha.
- Jestem pewien, że ona cię kocha. Jesteś świetnym facetem. Ciebie nie da się nie kochać. A teraz skończ pieprzyć i chodź do taksówki - powiedziałem i pomogłem mu wsiąść do pojazdu, który właśnie podjechał. Oparł się o szybę, zamykając oczy. Westchnąłem cicho i zająłem miejsce obok niego. Siedzenia za nami zajął Omar z Alexis, a z tego co usłyszałem Olly i Olivia wrócą inną. Kierowca ruszył pod wskazany przeze mnie adres. Po kilku minutach jazdy jedyne zauważyłem, że Felix zasnął. A to niestety oznacza, że będę musiał go zaciągnąć do domu.
- Prawda jest taka...że cię kocham - usłyszałem za sobą spokojny głos Alexis. Miałem ochotę gwizdnąć i pogratulować jej głupoty. Gdyby tylko wiedziała, że jej ukochany tego nie odwzajemnia...
Około dwadzieścia minut później podjechaliśmy pod nasz dom. Zapłaciłem kierowcy odpowiednią sumę, po czym wyciągnąłem Felixa z samochodu. Omar już stał z Alexis pod drzwiami. Przekląłem w myślach ten głupi pomysł wyjścia do klubu. Jak zwykle jako ten najstarszy okazuje się, że muszę być także najmądrzejszy. Z wielkim trudem doprowadziłem ledwo przytomnego blondyna do drzwi i je otworzyłem, a tamta dwójka zniknęła wewnątrz.
- Będę rzygał - mruknął przy moim uchu, a następnie odsunął się ode mnie. Patrzyłem na niego uważnie, kiedy podchodził do ściany domu, oparł się o nią i zaczął głośno oddychać. To wyglądało bardziej jakby miał zacząć zaraz rodzić, ale nie komentowałem tego. Nie wiem ile tak staliśmy, ale Olly zdążył wrócić razem z Olivią i nawet nas nie zauważając - weszli do domu.
- Chyba jednak nie będziesz, chodź już do środka - powiedziałem i podszedłem do niego. Spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami i skinął głową. Pomogłem mu wejść na korytarz, gdzie zrzucił z siebie buty i bluzę. O dziwo przeszedł do salonu o własnych siłach, podczas, gdy ja ściągałem swoje trampki. Nie zdążyłem pójść za nim, a usłyszałem huk. Wszedłem do pomieszczenia i w tych ciemnościach udało mi się ujrzeć go, leżącego na kanapie. Jedynym światłem był księżyc wpadający przez okno. Odetchnąłem z ulgą, zapaliłem lampkę w rogu i ruszyłem do kuchni. Nie zamierzam wciągać go na piętro, aby spał w swoim pokoju, więc mam nadzieję, że kanapa mu wystarczy. Wyjąłem z lodówki butelkę wody, z którą następnie wróciłem do salonu. Postawiłem ją na stole, z szafki wyjąłem koc, którym przykryłem Felixa, a sam usiadłem na fotelu. Poprawiłem koszulkę i w tym samym momencie usłyszałem głośny śmiech z góry. Chwilę później rozległ się pisk, z którego dałem radę zrozumieć jedynie ''Omar ogarze!'', a później były już tylko jęki. Między tym dało się usłyszeć imię mojego drugiego przyjaciela. Zakryłem usta dłonią, aby nie zacząć się śmiać. Widocznie połączyło ich uczucie, które nie potrzebuje słów. Albo po prostu alkohol uderzył za bardzo do głowy, a to są tego skutki. Stawiam na to drugie, zważając na brak uczuć ze strony Omara i Olly'ego. Ale jeśli oni właśnie to robią...to znaczy, że koniec zakładu.
- Oscaaaaar - przeciągnął Felix, otworzył oczy i na mnie popatrzył.
- Tak?
- Mam ochotę na loda - wyjęczał, wiercąc się. Zagryzłem wargę, bo kurwa...mój umysł o tak późnej porze podsuwa mi dziwne obrazy, gdy on mówi takie słowa. Chrząknąłem, poprawiając się na fotelu i zakładając nogę na nogę. Oparłem brodę na łokciu, przyglądając się mu uważnie. On również patrzył na mnie przez chwilę, ale w końcu zamknął oczy i przekręcił się na drugi bok. Głośne odgłosy wciąż dochodziły z piętra, a ja robiłem się lekko śpiący. Ziewnąłem, co chyba zrobiłem zbyt głośno, bo Felix znów spojrzał w moją stronę. - Chodź tu do mnie - powiedział cicho, przez co nie byłem nawet pewny, czy dobrze zrozumiałem.
- Śpij pijaku - mruknąłem.
- Nie nazywaj mnie tak - fuknął i podniósł się pozycji siedzącej. Dlaczego to akurat mi przypadł zaszczyt bycia niańką? Przyjrzał mi się i dodał: - Zimno mi. Przytul mnie, proszę.
- Nie dasz mi spokoju, prawda?
- Nie - wyszczerzył się, gdy wstawałem. Wiedziałem, że jutro będę się przez to czuł jak gówno, ale nie umiem mu odmówić. I na pewno on nie będzie tego jutro pamiętał, a ja nie odważę się mu o tym przypomnieć. A niech cię piorun trzaśnie Felix... Usiadłem na jednym brzegu kanapy, a on się położył. Swoją głowę ułożył na moich kolanach, a ramionami oplótł mnie w pasie. Zupełnie jakby nie chciał, abym mu uciekł. Tylko, że gdybym miał taką możliwość to zostałbym w tym miejscu na zawsze. Niepewnie położyłem dłoń na jego blond włosach i zacząłem nią lekko przejeżdżać. Ciche mruknięcie wydobyło się z jego ust, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Kolejne głośne krzyki dobiegły do nas z góry. Wywróciłem oczami i usłyszałem cichy chichot Felixa.
- Co cię tak bawi? - spytałem.
- Zachowanie dziewczyn. Ja na ich miejscu nie pozwoliłbym się dobrać pierwszemu lepszemu chłopakowi do moich gaci, a już na pewno nie Omarowi czy Olly'emu. Przecież to takie dupki, że jedyne co powinny im dać to po mordach. Ciekawy jestem czy jutro już z nimi zerwą i czy one dowiedzą się o ich zakładzie - zaśmiał się, poprawiając swoją pozycję, tym samym uciskając łokciem na moje krocze. Zacisnąłem wargi, czując, że jeśli on zaraz nie przestanie będę musiał stąd wyjść. Na szczęście znalazł sobie lepszą pozycję, a mi udało się jakoś wytrzymać. Nie rozmawialiśmy już więcej. Pozostali, będący na górze ucichli jakiś czas później. Oparłem się o bok kanapy, zamykając oczy i jedno pytanie nasunęło mi się do głowy. Czy znajdę w końcu w sobie tą cholerną odwagę?
@boy97: Uratuj mnie, proszę :(
@cuteboy: Co się stało?! :o
@boy97: Nudzę się. Wszyscy sobie poszli i mają mnie w dupie
@cuteboy: Obejrzyj telewizję, to jedyne co mogę wymyślić, będąc w tym miejscu
@boy97: Gdzie jesteś?
- Co się szczerzysz? - spytałem głośniej, aby mógł mnie usłyszeć. Może i w miejscu, w którym siedzieliśmy muzyka nie była tak głośna, jak w pozostałej części klubu, ale wciąż była słyszalna.
- A nie ważne - zaśmiał się, machnął ręką i oparł się, po czym zamknął oczy. Przechyliłem głowę w bok, przyglądając mu się uważnie, co chyba wyczuł, bo jego powieki się uniosły. Spojrzenie jego niebieskich oczu przeszyło mnie uważnie, sprawiając, że poczułem się odrobinę dziwnie. Dopiero po chwili dotarło do mnie, dlaczego on się tak zachowuje.
- Felix, czy ty jesteś pijany? - spytałem, ale on nie odpowiedział. Wzruszył tylko ramionami i przesunął się na kanapie. Sekundy później znajdował się już obok mnie. Położył głowę na moim ramieniu.
- Chciałbym coś zrobić - wyszeptał do mojego ucha, kładąc dłoń na moim udzie. Przez całe moje ciało przeszedł dreszcz. Spojrzałem na niego zaskoczony, ale on swój wzrok miał spuszczony. Palcami prawej dłoni bawił się kawałkiem mojej koszulki, a drugą trzymał na stoliku. Chciałem się odezwać, ale moją uwagę zwróciła dwójka zbliżająca się w naszą stronę. Alexis trzymała dłoń Omara, który zajął miejsce naprzeciw nas, ciągnąć ją sobie na kolana. Blondynka wyraźnie była napita, co mogłem wywnioskować po jej przymykających się powiekach, drżących dłoniach i szerokim uśmiechu. Zaraz pojawiła się również ostatnia dwójka, która także nie była do końca trzeźwa.
- Zbierajmy się już, co? - rzucił Olly, opierając się o stolik, a my się na to zgodziliśmy. Wstałem, odsuwając się od Felixa, który jęknął głośno, wyraźnie pokazując swoje niezadowolenie. Wyciągnąłem w jego stronę rękę, a on od razu ją złapał. Pomogłem mu wstać i wszyscy wyszliśmy z zatłoczonego klubu. Na zewnątrz uderzyło w nas chłodne wieczorne powietrze. Dziewczyny oparły się o murek, podczas, gdy Omar dzwonił po taxi. Ja wciąż miałem uwieszonego na moim ramieniu Felixa, który co chwilę czkał i potykał się o własne nogi.
- Nie wierzę, że aż tak się najebałeś - mruknąłem, starając się odgarnąć włosy z czoła.
- Przepraszam - powiedział, wydymając dolną wargę. Jego twarz w przeciągu sekundy zrobiła się blada, a oczy wyraźnie posmutniały. Zmarszczyłem brwi, a on wtedy dodał: - Ja po prostu nie mogę uwierzyć, że on mnie nigdy nie pokocha.
- Jestem pewien, że ona cię kocha. Jesteś świetnym facetem. Ciebie nie da się nie kochać. A teraz skończ pieprzyć i chodź do taksówki - powiedziałem i pomogłem mu wsiąść do pojazdu, który właśnie podjechał. Oparł się o szybę, zamykając oczy. Westchnąłem cicho i zająłem miejsce obok niego. Siedzenia za nami zajął Omar z Alexis, a z tego co usłyszałem Olly i Olivia wrócą inną. Kierowca ruszył pod wskazany przeze mnie adres. Po kilku minutach jazdy jedyne zauważyłem, że Felix zasnął. A to niestety oznacza, że będę musiał go zaciągnąć do domu.
- Prawda jest taka...że cię kocham - usłyszałem za sobą spokojny głos Alexis. Miałem ochotę gwizdnąć i pogratulować jej głupoty. Gdyby tylko wiedziała, że jej ukochany tego nie odwzajemnia...
Około dwadzieścia minut później podjechaliśmy pod nasz dom. Zapłaciłem kierowcy odpowiednią sumę, po czym wyciągnąłem Felixa z samochodu. Omar już stał z Alexis pod drzwiami. Przekląłem w myślach ten głupi pomysł wyjścia do klubu. Jak zwykle jako ten najstarszy okazuje się, że muszę być także najmądrzejszy. Z wielkim trudem doprowadziłem ledwo przytomnego blondyna do drzwi i je otworzyłem, a tamta dwójka zniknęła wewnątrz.
- Będę rzygał - mruknął przy moim uchu, a następnie odsunął się ode mnie. Patrzyłem na niego uważnie, kiedy podchodził do ściany domu, oparł się o nią i zaczął głośno oddychać. To wyglądało bardziej jakby miał zacząć zaraz rodzić, ale nie komentowałem tego. Nie wiem ile tak staliśmy, ale Olly zdążył wrócić razem z Olivią i nawet nas nie zauważając - weszli do domu.
- Chyba jednak nie będziesz, chodź już do środka - powiedziałem i podszedłem do niego. Spojrzał na mnie zaczerwienionymi oczami i skinął głową. Pomogłem mu wejść na korytarz, gdzie zrzucił z siebie buty i bluzę. O dziwo przeszedł do salonu o własnych siłach, podczas, gdy ja ściągałem swoje trampki. Nie zdążyłem pójść za nim, a usłyszałem huk. Wszedłem do pomieszczenia i w tych ciemnościach udało mi się ujrzeć go, leżącego na kanapie. Jedynym światłem był księżyc wpadający przez okno. Odetchnąłem z ulgą, zapaliłem lampkę w rogu i ruszyłem do kuchni. Nie zamierzam wciągać go na piętro, aby spał w swoim pokoju, więc mam nadzieję, że kanapa mu wystarczy. Wyjąłem z lodówki butelkę wody, z którą następnie wróciłem do salonu. Postawiłem ją na stole, z szafki wyjąłem koc, którym przykryłem Felixa, a sam usiadłem na fotelu. Poprawiłem koszulkę i w tym samym momencie usłyszałem głośny śmiech z góry. Chwilę później rozległ się pisk, z którego dałem radę zrozumieć jedynie ''Omar ogarze!'', a później były już tylko jęki. Między tym dało się usłyszeć imię mojego drugiego przyjaciela. Zakryłem usta dłonią, aby nie zacząć się śmiać. Widocznie połączyło ich uczucie, które nie potrzebuje słów. Albo po prostu alkohol uderzył za bardzo do głowy, a to są tego skutki. Stawiam na to drugie, zważając na brak uczuć ze strony Omara i Olly'ego. Ale jeśli oni właśnie to robią...to znaczy, że koniec zakładu.
- Oscaaaaar - przeciągnął Felix, otworzył oczy i na mnie popatrzył.
- Tak?
- Mam ochotę na loda - wyjęczał, wiercąc się. Zagryzłem wargę, bo kurwa...mój umysł o tak późnej porze podsuwa mi dziwne obrazy, gdy on mówi takie słowa. Chrząknąłem, poprawiając się na fotelu i zakładając nogę na nogę. Oparłem brodę na łokciu, przyglądając się mu uważnie. On również patrzył na mnie przez chwilę, ale w końcu zamknął oczy i przekręcił się na drugi bok. Głośne odgłosy wciąż dochodziły z piętra, a ja robiłem się lekko śpiący. Ziewnąłem, co chyba zrobiłem zbyt głośno, bo Felix znów spojrzał w moją stronę. - Chodź tu do mnie - powiedział cicho, przez co nie byłem nawet pewny, czy dobrze zrozumiałem.
- Śpij pijaku - mruknąłem.
- Nie nazywaj mnie tak - fuknął i podniósł się pozycji siedzącej. Dlaczego to akurat mi przypadł zaszczyt bycia niańką? Przyjrzał mi się i dodał: - Zimno mi. Przytul mnie, proszę.
- Nie dasz mi spokoju, prawda?
- Nie - wyszczerzył się, gdy wstawałem. Wiedziałem, że jutro będę się przez to czuł jak gówno, ale nie umiem mu odmówić. I na pewno on nie będzie tego jutro pamiętał, a ja nie odważę się mu o tym przypomnieć. A niech cię piorun trzaśnie Felix... Usiadłem na jednym brzegu kanapy, a on się położył. Swoją głowę ułożył na moich kolanach, a ramionami oplótł mnie w pasie. Zupełnie jakby nie chciał, abym mu uciekł. Tylko, że gdybym miał taką możliwość to zostałbym w tym miejscu na zawsze. Niepewnie położyłem dłoń na jego blond włosach i zacząłem nią lekko przejeżdżać. Ciche mruknięcie wydobyło się z jego ust, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Kolejne głośne krzyki dobiegły do nas z góry. Wywróciłem oczami i usłyszałem cichy chichot Felixa.
- Co cię tak bawi? - spytałem.
- Zachowanie dziewczyn. Ja na ich miejscu nie pozwoliłbym się dobrać pierwszemu lepszemu chłopakowi do moich gaci, a już na pewno nie Omarowi czy Olly'emu. Przecież to takie dupki, że jedyne co powinny im dać to po mordach. Ciekawy jestem czy jutro już z nimi zerwą i czy one dowiedzą się o ich zakładzie - zaśmiał się, poprawiając swoją pozycję, tym samym uciskając łokciem na moje krocze. Zacisnąłem wargi, czując, że jeśli on zaraz nie przestanie będę musiał stąd wyjść. Na szczęście znalazł sobie lepszą pozycję, a mi udało się jakoś wytrzymać. Nie rozmawialiśmy już więcej. Pozostali, będący na górze ucichli jakiś czas później. Oparłem się o bok kanapy, zamykając oczy i jedno pytanie nasunęło mi się do głowy. Czy znajdę w końcu w sobie tą cholerną odwagę?
Kurwa mać, ten rozdział jest cudowny! Chyba najlepsze i najsłodsze Foscar Moment ever! Kuźwa, chcę już 16!! W ogóle to co robili Olly i Omar było bardzo niegrzeczne i Felix mówił prawdę o tym daniu w mordę przez dziewczyny! Ale no cóż. Miłość jest ślepa. Brawo za cudowny rozdział mój ty niewyżyty osobniku! Kocham Cię xx
OdpowiedzUsuńO masakara! Holy shit! To są najlepsze momenty Oscara i Felixa! OMG! Już się zakochałam i prędko bym chciała ujrzeć kolejny, cudowny rozdział *-* O masakra! Zachwycam się na maksa!!
OdpowiedzUsuńO masakra! :o *-*
Kocham! i Ściskam <3 ;*