~ Felix ~
Otworzyłem oczy, czując jak coś pod moją głową się porusza. Zamrugałem kilkukrotnie powiekami, aż przyzwyczaiłem się do jasnego światła dziennego. Podniosłem trochę głowę i wtedy ujrzałem Oscara, który poprawiał swoje spodnie, stojąc tyłem do mnie. Nie miał na sobie koszulki, dzięki czemu mogłem bez problemu podziwiać jego idealne plecy. Chrząknął cicho i w tym samym momencie odwrócił się znów z moją stronę. Zmrużyłem oczy, podpierając się łokciem, aby móc go lepiej widzieć.
- Wyspałeś się? - spytał, przejechał dłonią po włosach i nie czekając na moją odpowiedź ruszył do kuchni. Podrapałem się po brodzie, próbując sobie coś przypomnieć z wczoraj, ale nie byłem w stanie. Jedyne co pamiętałem to moment, gdy byliśmy w klubie i zobaczyłem, jak jakaś blondyna przystawia się do Oscara, a jemu to nie przeszkadza. Później zacząłem wlewać w siebie kolejne szoty, a mój film się urwał. Nie wiem jak dotarliśmy do domu, a tym bardziej nie wiem, co działo się potem. Podniosłem się na łokciach, siadając. Przetarłem twarz dłońmi, nadal próbując znaleźć w mojej głowie jakieś wspomnienie. Niestety, nie udało mi się. Zrezygnowany wstałem i skierowałem się za Oscarem. Wszedłem do pomieszczenia, gdzie zauważyłem go, stojącego przy blacie i robiącego kawę.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? Szczerze? - spytałem, a on odwrócił się w moją stronę. Skinął głową, a ja niepewnie spytałem: - Czy zrobiłem wczoraj jakąś głupotę?
- Nic, czego miałbyś się wstydzić - odpowiedział, posyłając mi uśmiech. Woda w czajniku się zagotowała, a on wlał ją do dwóch przygotowanych wcześniej kubków. Stałem w miejscu, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Nawet nie wiem, kiedy on stanął przede mną i podał mi jeden napój. Podziękowałem cicho i razem zasiedliśmy przy stole. Przejechałem wzrokiem po jego twarzy i pierwszym, co mi się wyraźnie rzuciło w oczy były jego rozczochrane włosy, a następnie podkrążone oczy. Jestem w stu procentach pewien, że przeze mnie się nie wyspał.
- Nie uwierzysz - powiedział nagle. Zmarszczyłem brwi, a on dodał: - Zakład rozegrany. W nocy było tu tak głośno... Myślałem, że sąsiedzi przyjdą na skargę.
Wybuchłem śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową. No tak. Myślę, że od początku wiedziałem, że im się uda. Starałem przekonać samego siebie do tego, że może one użyją mózgu, ale jak widać przeliczyłem ich możliwości. Nagle do pomieszczenia weszły obie nastolatki, a za nimi nasi przyjaciele. Zaprzestałem swojego śmiechu, przyglądając się im uważnie. Cała czwórka wyglądała normalnie. A po wyglądzie dziewczyn nawet bym nie powiedział, że kilka godzin wcześniej przeżyły dziką noc. Obie miały normalne ubranie, fryzury i makijaż.
- Jak tam wasza upojna noc? - spytał Oscar, a ja wydałem z siebie zduszony śmiech. Omar posłał mu błagające spojrzenie, podczas gdy Alexis błądziła wzrokiem po nich obu.
- Jaka noc? - spytała zdezorientowana blondynka. Widziałem, że Oscar znów chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył tego zrobić, bo brunet wyprowadził ją z kuchni. Minęło kilka krótkich minut, zanim wrócili. Wszyscy zasiedli przy stole, a ja nie byłem pewny dlaczego to się dzieje. Przesłuchanie się szykuje?
- Alexis chce nam coś powiedzieć - powiedział Omar.
- Za 4 dni mam urodziny, no i stwierdziłam, że nie chcę robić żadnej imprezy. Olivia znalazła fajne miejsce za miastem, gdzie moglibyśmy pojechać. Chciałabym spędzić ten dzień z przyjaciółmi, no a za takich was mam. Zostalibyśmy w domkach przy lesie na dwa albo trzy dni. Co wy na to? Oczywiście nie chcę od was żadnych prezentów, wystarczy mi wasza obecność - wytłumaczyła. Zdenerwowanie było wymalowane na jej twarzy, a trzęsące się dłonie tylko to potwierdzały. Omar przyglądał nam się uważnie, tak samo jak Olivia i Alexis.
- Z chęcią - odpowiedział jako pierwszy Olly, a Oscar się z nim zgodził. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja tylko kiwnąłem głową. Głośne westchnięcie ulgi opuściło usta blondynki. Razem ze swoją przyjaciółką zaczęła nam dokładniej opowiadać o tym miejscu, a mi się naprawdę podobała perspektywa spędzenia choć trochę czasu poza domem.
- Zajęlibyśmy pokoje po dwie osoby. Ja mogę być z Olivią, a wy jak wolicie.
- Ja biorę pokój z tobą! - krzyknął Omar, szczerząc się i poruszając dziwnie brwiami.
- Wtedy ja mogę wziąć z Olivią, a wy razem - dodał Olly, wskazując na mnie i Oscara. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedział, ale było za późno na jakiekolwiek zaprzeczenia, bo oni zaczęli już omawiać inne tematy. Godzinę później dziewczyny się zebrały i wyszły. Chłopaki porozchodzili się do swoich pokoi, a ja poległem przed telewizorem, w którym oglądałem program muzyczny. Kiedy po jakimś czasie mi się to znudziło, zacząłem sprawdzać portale społecznościowe. Nagle dostałem nową wiadomość na kik'u. Kliknąłem w nią i musiałem zamrugać kilkukrotnie, aby dobrze przeczytać słowa na ekranie.
- Odpowiesz mi na jedno pytanie? Szczerze? - spytałem, a on odwrócił się w moją stronę. Skinął głową, a ja niepewnie spytałem: - Czy zrobiłem wczoraj jakąś głupotę?
- Nic, czego miałbyś się wstydzić - odpowiedział, posyłając mi uśmiech. Woda w czajniku się zagotowała, a on wlał ją do dwóch przygotowanych wcześniej kubków. Stałem w miejscu, nie wiedząc, co mam ze sobą zrobić. Nawet nie wiem, kiedy on stanął przede mną i podał mi jeden napój. Podziękowałem cicho i razem zasiedliśmy przy stole. Przejechałem wzrokiem po jego twarzy i pierwszym, co mi się wyraźnie rzuciło w oczy były jego rozczochrane włosy, a następnie podkrążone oczy. Jestem w stu procentach pewien, że przeze mnie się nie wyspał.
- Nie uwierzysz - powiedział nagle. Zmarszczyłem brwi, a on dodał: - Zakład rozegrany. W nocy było tu tak głośno... Myślałem, że sąsiedzi przyjdą na skargę.
Wybuchłem śmiechem, kręcąc z niedowierzaniem głową. No tak. Myślę, że od początku wiedziałem, że im się uda. Starałem przekonać samego siebie do tego, że może one użyją mózgu, ale jak widać przeliczyłem ich możliwości. Nagle do pomieszczenia weszły obie nastolatki, a za nimi nasi przyjaciele. Zaprzestałem swojego śmiechu, przyglądając się im uważnie. Cała czwórka wyglądała normalnie. A po wyglądzie dziewczyn nawet bym nie powiedział, że kilka godzin wcześniej przeżyły dziką noc. Obie miały normalne ubranie, fryzury i makijaż.
- Jak tam wasza upojna noc? - spytał Oscar, a ja wydałem z siebie zduszony śmiech. Omar posłał mu błagające spojrzenie, podczas gdy Alexis błądziła wzrokiem po nich obu.
- Jaka noc? - spytała zdezorientowana blondynka. Widziałem, że Oscar znów chciał coś powiedzieć, ale nie zdążył tego zrobić, bo brunet wyprowadził ją z kuchni. Minęło kilka krótkich minut, zanim wrócili. Wszyscy zasiedli przy stole, a ja nie byłem pewny dlaczego to się dzieje. Przesłuchanie się szykuje?
- Alexis chce nam coś powiedzieć - powiedział Omar.
- Za 4 dni mam urodziny, no i stwierdziłam, że nie chcę robić żadnej imprezy. Olivia znalazła fajne miejsce za miastem, gdzie moglibyśmy pojechać. Chciałabym spędzić ten dzień z przyjaciółmi, no a za takich was mam. Zostalibyśmy w domkach przy lesie na dwa albo trzy dni. Co wy na to? Oczywiście nie chcę od was żadnych prezentów, wystarczy mi wasza obecność - wytłumaczyła. Zdenerwowanie było wymalowane na jej twarzy, a trzęsące się dłonie tylko to potwierdzały. Omar przyglądał nam się uważnie, tak samo jak Olivia i Alexis.
- Z chęcią - odpowiedział jako pierwszy Olly, a Oscar się z nim zgodził. Wszyscy spojrzeli na mnie, a ja tylko kiwnąłem głową. Głośne westchnięcie ulgi opuściło usta blondynki. Razem ze swoją przyjaciółką zaczęła nam dokładniej opowiadać o tym miejscu, a mi się naprawdę podobała perspektywa spędzenia choć trochę czasu poza domem.
- Zajęlibyśmy pokoje po dwie osoby. Ja mogę być z Olivią, a wy jak wolicie.
- Ja biorę pokój z tobą! - krzyknął Omar, szczerząc się i poruszając dziwnie brwiami.
- Wtedy ja mogę wziąć z Olivią, a wy razem - dodał Olly, wskazując na mnie i Oscara. Dopiero po chwili dotarło do mnie, co powiedział, ale było za późno na jakiekolwiek zaprzeczenia, bo oni zaczęli już omawiać inne tematy. Godzinę później dziewczyny się zebrały i wyszły. Chłopaki porozchodzili się do swoich pokoi, a ja poległem przed telewizorem, w którym oglądałem program muzyczny. Kiedy po jakimś czasie mi się to znudziło, zacząłem sprawdzać portale społecznościowe. Nagle dostałem nową wiadomość na kik'u. Kliknąłem w nią i musiałem zamrugać kilkukrotnie, aby dobrze przeczytać słowa na ekranie.
@boy97: Spotkajmy się
@cuteboy: Ale tak teraz?
@boy97: Tak, proszę? Bardzo mi na tym zależy.
@cuteboy: No dobrze, gdzie?
@boy97: Za dwie godziny w parku na Sturegatan, wiem, że mieszkasz w Sztokholmie
@cuteboy: Skąd? O co chodzi? Jak cię poznam?
@boy97: W tym miejscu nie ma wielu ludzi, więc na pewno się poznamy
@cuteboy: Boję się ciebie, ale niech będzie. Do zobaczenia
Odłożyłem telefon na bok, wciąż będąc trochę oszołomionym. Czy on właśnie zaproponował mi spotkane? Tak po prostu? Dlaczego? Setki myśli na raz kumulowały się w mojej głowie, nie dając spokoju. Z tych nerwów zacząłem gryźć wargę, aż poczułem specyficzny smak krwi. Przekląłem cicho i podniosłem się z łóżka. Dwie godziny. Ten park jest jakieś pół godziny od naszego domu, więc muszę się przygotować. A co jeśli mnie nie polubi? Albo co gorzej... Co jeśli chce mi coś zrobić? Co jeśli nie jest tym za kogoś się podał? Kurwa, Felix, przestań tak myśleć.
Przeszedłem do swojego pokoju, gdzie ustałem na środku i sam nie wiedziałem, co zrobić. W końcu wszedłem do łazienki, w której wziąłem prysznic. Po długim namyśle ubrałem się w szarą bluzę, czarne rurki i czerwone vansy. Włosy wysuszyłem, roztrzepałem i założyłem snapbacka w tym samym kolorze co buty. Spojrzałem na siebie w lustrze i nie byłem pewien czy wyglądam dobrze. Szybkim krokiem przeszedłem do pokoju na przeciwko. Bez pukania wszedłem do środka, gdzie zastałem Oscara leżącego na łóżku. Na jego kolanach spoczywał laptop, a jego wzrok skupiony był na ekranie. Chrząknąłem wyraźnie, a on na mnie spojrzał. Uniósł wysoko brwi, a ja podszedłem bliżej.
- Czy wyglądam znośnie? - spytałem, pokazując dłońmi na swoje ubranie.
- Wyglądasz bardzo dobrze Felix, jak zawsze. Gdzie się tak wyszykowałeś? Randka? - odpowiedział, uśmiechając się lekko.
- Sam nie wiem, to się chyba okaże - wzruszyłem ramionami i chwilę później opuściłem jego pokój. Wróciłem do siebie, gdzie odnalazłem telefon i spojrzałem na godzinę. Zegar wskazywał dokładnie 16. Postanowiłem wyjść wcześniej. W końcu lepiej być za wcześnie, niż za późno. Zbiegłem po schodach, mijając się w salonie z Omarem, ale obyło się bez żadnych rozmów. Wyszedłem z domu, od razu kierując się w stronę parku. Sam nie wiedziałem, gdzie dokładnie powinienem tam pójść. W końcu ten park nie jest taki mały. Przez całą drogę zastanawiałem się jak wygląda mój przyjaciel. Jest wysoki, niski? Świadomość, że nic tak naprawdę o nim nie wiem, sprawiała, że tylko coraz bardziej się stresowałem. Co jeśli mnie nie zaakceptuje? Pisało nam się tak świetnie, ale co jeśli tylko tyle? Co jeśli nie damy rady rozmawiać twarzą w twarz? Potrząsnąłem głową, gdy zdałem sobie sprawę, że jestem na miejscu. Rozejrzałem się dookoła, szukając jakiegoś młodego chłopaka, który byłby potencjalnym kandydatem na Boy'a 97. Niestety nikogo takiego wokół nie było. Zrezygnowany wszedłem na teren parku i zacząłem iść przed siebie. W końcu usiadłem na jedną z kilku ławek. Wyjąłem z kieszeni telefon i stwierdziłem, że mój towarzysz powinien się niedługo zjawić. Problem polegał na tym, że nie wiedziałem jak mam go szukać. I gdzie mam go szukać. Chrzań się, boy'u 97. Dziesięć minut później wstałem i ruszyłem dalej. Przechodziłem koło niewielkiego stawu, kiedy moją uwagę przykuła pewna postać, więc podszedłem bliżej.
- Co ty tu robisz? - spytałem zaskoczony, widząc przyjaciela, stojącego na moście.
- Mogę ci coś powiedzieć? - odpowiedział Oscar, patrząc na mnie niepewnym wzrokiem i kompletnie ignorując moje pytanie. Zawahałem się przez chwilę.
- Oczywiście, że tak - powiedziałem w końcu. Postawił krok w moją stronę, ale chwilę później zrezygnował, cofając się na swoje miejsce. Przejechał dłońmi po włosach, ciągnąc lekko za ich końce i otwierając usta, ale nic nie powiedział. Staliśmy tak przez kilka minut. Ja oczekując na jego słowa, a on jakby zastanawiając się co powiedzieć. W końcu jednak przeklął głośno, wyciągając telefon z kieszeni. Wystukał coś na ekranie i schował urządzenie, a ja w tym momencie poczułem wibrację w kieszeni. Bojąc się tego, co ujrzę, wyciągałem powoli telefon. Spojrzałem na niego, a on tylko kiwnął głową. Przeniosłem swój wzrok na odblokowany ekran, gdzie widniało jedno powiadomienie. Wiadomość. Od Boy'a 97. Zagryzłem wargę i kliknąłem na ikonkę u góry, a następnie przeczytałem treść.
@boy97: Kocham cię
Otworzyłem szeroko usta, nie dowierzając w to, co widzę. Przetarłem oczy, kilkukrotnie odświeżając stronę, aż w końcu naprawdę zrozumiałem, co się dzieje. Podniosłem głowę, patrząc na Oscara zaskoczony.
- Czekaj, bo chyba nie rozumiem - mruknąłem.
- To ja jestem tym z którym pisałeś, kurwa, Felix - jęknął, ciągnąc się za włosy i odwracając głowę w drugą stronę. - Podejrzewałem to od jakiegoś czasu, ale stwierdziłem, że to niemożliwe, abyś ty kochał mnie. No bo jakim cudem, przecież jesteś hetero, ale kurwa...wczoraj... Nie mogłem wytrzymać. Wyglądałeś tak pięknie jak spałeś, tuż po tym, gdy mnie podnieciłeś... Z nudów wziąłem sobie twój telefon i zobaczyłem, że to ty... Nie mogłem uwierzyć. Wiem, że jest szansa, że robiłeś to dla żartu i wiedziałeś, że to ja, ale nie mogę wytrzymać. Zwłaszcza, że za cztery dni mamy spać w jednym pokoju... Musisz to wiedzieć - jąkał się.
- Ja...ciebie...co?
- Powiedz mi tylko, że to nie były żarty, proszę Fel - powiedział, błagalnym tonem, podchodząc do mnie bliżej. Wstrzymałem powietrze, nie wiedząc, jak się zachować. Czułem się dziwnie. Zaskoczenie, przerażenie, a zarazem podniecenie i szczęście wypełniało mnie całego. Ocknąłem się chwilę później i pokręciłem szybko głową. Ulga automatycznie wymalowała się na jego twarzy. Jednak wiedziałem, że jest równie zestresowany, co ja. A może nawet bardziej. W końcu to on się na to wszystko odważył. - Ja...um...teraz... - jąkał się. Wywróciłem oczami i pozwoliłem sobie zrobić coś odważniejszego. Postawiłem krok do przodu, wyciągając rękę w jego stronę. Reszta działa się tak szybko. Moja ręka na jego karku, jego dłonie na moich ramionach, nasze usta tak idealnie dopasowane. Pocałunek był delikatny, pełen uczuć i wywołał we mnie więcej emocji, niż podczas oglądania Titanica. Stado pieprzonych słoni biegało mi po jelitach, a moje myśli to jedna wielka tęcza. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy nie mogłem zacząć oddychać. A gdy mi się to udało, miałem wrażenie, że przebiegłem właśnie maraton. Szybki oddech i spocone dłonie.
- Ja nie śnię, prawda? Powiedz, że to się dzieje naprawdę - szepnąłem, wciąż mając rękę na jego karku. Oscar zagryzł wargę, śmiejąc się lekko, a mnie znów ścisnęło w brzuchu.
- To rzeczywistość, słodziaku - powiedział. Zamknąłem oczy, opierając się o głową o jego ramię. On objął mnie ramionami w pasie, przyciągając bliżej.
- Niech ta chwila trwa wiecznie - mruknąłem. On nie odpowiedział, ale czułem, jak się uśmiecha. Jego palce bawiły się kawałkiem mojej bluzy, a ja swoimi przebierałem w jego włosach.
- Nie wierzę, że pisałem ci te wszystkie rzeczy o tobie, jestem taki głupi - powiedział nagle, śmiejąc się, co uczyniłem i ja. Odsunąłem się od niego i spojrzałem na jego twarz. Policzki miał zaróżowione i podejrzewam, że moje także takie były. To co się wtedy ze mną działo było wręcz nie do opisania. Fakt, że wszystkie moje fantazje się spełniały - niesamowite. I pomyśleć, że jeszcze wczoraj upiłem się do zapomnienia, bo jakaś cizia go podrywała. Medal dla najbardziej żałosnej osoby pod słońcem zgarniam ja! Brawo ja.
- Ja również pisałem głupoty, pasujemy do siebie - zaśmiałem się, a on skinął głową.
- Nie wierzę, że podczas, gdy ja się załamywałem, że jesteś hetero ty tak po prostu pisałeś, że ci się podobam. To Enis...powinienem się domyślić. Dlaczego nigdy nic nie powiedziałeś?
- Z tego samego powodu, co ty. Bałem się, że mnie odrzucisz, że nie jesteś taki jak ja...a jak powiedziałeś, że jesteś to myślałem, że masz jakiegoś innego chłopaka na oku. Nigdy bym nie pomyślał, że to ja. A tu taka niespodzianka, wow. Wciąż w to nie mogę uwierzyć - mówiłem, bawiąc się palcami. - A! No i ja ciebie także kocham - dodałem, posyłając mu uśmiech.
- O mój Boże, to się dzieje naprawdę! - krzyknął, a ja wybuchłem śmiechem. Oparłem się o barierkę mostku, na którym wciąż staliśmy i wpatrywałem się w jego szczęśliwą twarz. I pomyśleć, że to wszystko dzięki mnie. Uczucie, gdy wywołasz uśmiech na twarzy osoby, którą kochasz i która jest dla ciebie wszystkim to chyba najlepsze, co można czuć. A szczęśliwy Oscar to szczęśliwy ja. W tamtym miejscu spędziliśmy jeszcze około godziny, rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkich rzeczy jakie do siebie pisaliśmy. I być może na początku było ciut niezręcznie, tak później to minęło. Swoboda z jaką rozmawialiśmy. Szczęście jakie emanowało dookoła. Uśmiechy, które cały czas były na naszych twarzach. I nasze złączone dłonie, gdy wracaliśmy do domu. Śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z najlepszych dni w moim życiu.
- Czekaj, bo chyba nie rozumiem - mruknąłem.
- To ja jestem tym z którym pisałeś, kurwa, Felix - jęknął, ciągnąc się za włosy i odwracając głowę w drugą stronę. - Podejrzewałem to od jakiegoś czasu, ale stwierdziłem, że to niemożliwe, abyś ty kochał mnie. No bo jakim cudem, przecież jesteś hetero, ale kurwa...wczoraj... Nie mogłem wytrzymać. Wyglądałeś tak pięknie jak spałeś, tuż po tym, gdy mnie podnieciłeś... Z nudów wziąłem sobie twój telefon i zobaczyłem, że to ty... Nie mogłem uwierzyć. Wiem, że jest szansa, że robiłeś to dla żartu i wiedziałeś, że to ja, ale nie mogę wytrzymać. Zwłaszcza, że za cztery dni mamy spać w jednym pokoju... Musisz to wiedzieć - jąkał się.
- Ja...ciebie...co?
- Powiedz mi tylko, że to nie były żarty, proszę Fel - powiedział, błagalnym tonem, podchodząc do mnie bliżej. Wstrzymałem powietrze, nie wiedząc, jak się zachować. Czułem się dziwnie. Zaskoczenie, przerażenie, a zarazem podniecenie i szczęście wypełniało mnie całego. Ocknąłem się chwilę później i pokręciłem szybko głową. Ulga automatycznie wymalowała się na jego twarzy. Jednak wiedziałem, że jest równie zestresowany, co ja. A może nawet bardziej. W końcu to on się na to wszystko odważył. - Ja...um...teraz... - jąkał się. Wywróciłem oczami i pozwoliłem sobie zrobić coś odważniejszego. Postawiłem krok do przodu, wyciągając rękę w jego stronę. Reszta działa się tak szybko. Moja ręka na jego karku, jego dłonie na moich ramionach, nasze usta tak idealnie dopasowane. Pocałunek był delikatny, pełen uczuć i wywołał we mnie więcej emocji, niż podczas oglądania Titanica. Stado pieprzonych słoni biegało mi po jelitach, a moje myśli to jedna wielka tęcza. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy nie mogłem zacząć oddychać. A gdy mi się to udało, miałem wrażenie, że przebiegłem właśnie maraton. Szybki oddech i spocone dłonie.
- Ja nie śnię, prawda? Powiedz, że to się dzieje naprawdę - szepnąłem, wciąż mając rękę na jego karku. Oscar zagryzł wargę, śmiejąc się lekko, a mnie znów ścisnęło w brzuchu.
- To rzeczywistość, słodziaku - powiedział. Zamknąłem oczy, opierając się o głową o jego ramię. On objął mnie ramionami w pasie, przyciągając bliżej.
- Niech ta chwila trwa wiecznie - mruknąłem. On nie odpowiedział, ale czułem, jak się uśmiecha. Jego palce bawiły się kawałkiem mojej bluzy, a ja swoimi przebierałem w jego włosach.
- Nie wierzę, że pisałem ci te wszystkie rzeczy o tobie, jestem taki głupi - powiedział nagle, śmiejąc się, co uczyniłem i ja. Odsunąłem się od niego i spojrzałem na jego twarz. Policzki miał zaróżowione i podejrzewam, że moje także takie były. To co się wtedy ze mną działo było wręcz nie do opisania. Fakt, że wszystkie moje fantazje się spełniały - niesamowite. I pomyśleć, że jeszcze wczoraj upiłem się do zapomnienia, bo jakaś cizia go podrywała. Medal dla najbardziej żałosnej osoby pod słońcem zgarniam ja! Brawo ja.
- Ja również pisałem głupoty, pasujemy do siebie - zaśmiałem się, a on skinął głową.
- Nie wierzę, że podczas, gdy ja się załamywałem, że jesteś hetero ty tak po prostu pisałeś, że ci się podobam. To Enis...powinienem się domyślić. Dlaczego nigdy nic nie powiedziałeś?
- Z tego samego powodu, co ty. Bałem się, że mnie odrzucisz, że nie jesteś taki jak ja...a jak powiedziałeś, że jesteś to myślałem, że masz jakiegoś innego chłopaka na oku. Nigdy bym nie pomyślał, że to ja. A tu taka niespodzianka, wow. Wciąż w to nie mogę uwierzyć - mówiłem, bawiąc się palcami. - A! No i ja ciebie także kocham - dodałem, posyłając mu uśmiech.
- O mój Boże, to się dzieje naprawdę! - krzyknął, a ja wybuchłem śmiechem. Oparłem się o barierkę mostku, na którym wciąż staliśmy i wpatrywałem się w jego szczęśliwą twarz. I pomyśleć, że to wszystko dzięki mnie. Uczucie, gdy wywołasz uśmiech na twarzy osoby, którą kochasz i która jest dla ciebie wszystkim to chyba najlepsze, co można czuć. A szczęśliwy Oscar to szczęśliwy ja. W tamtym miejscu spędziliśmy jeszcze około godziny, rozmawiając i śmiejąc się ze wszystkich rzeczy jakie do siebie pisaliśmy. I być może na początku było ciut niezręcznie, tak później to minęło. Swoboda z jaką rozmawialiśmy. Szczęście jakie emanowało dookoła. Uśmiechy, które cały czas były na naszych twarzach. I nasze złączone dłonie, gdy wracaliśmy do domu. Śmiało mogę powiedzieć, że to jeden z najlepszych dni w moim życiu.