~ Felix ~
Po odsłuchaniu wiadomości od Oscara i napisaniu kilku słów do Johana ruszyłem do domu. Do tej pory siedziałem w całodobowej kawiarni, gdzie po prostu się nudziłem. Musiałem chwilę odetchnąć, zastanowić się co dalej, bo po słowach Omara złapałem nie małego doła. Zachowujesz się jak pedał...
Niby kilka słów, ale z ust przyjaciela potrafią zranić. Czy jest coś złego w tym, że kocham? Zupełnie jakby miłość w dzisiejszym świecie była zakazana.
Poczułem uderzenie w ramię, a gdy uniosłem głowę nikogo nie zobaczyłem. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w prawo, gdzie na huśtawce ujrzałem Oscara. Machnął do mnie ręką, a ja bez chwili zawahania ruszyłem w jego stronę. Zająłem drugą zabawkę i spojrzałem na niego.
- Gdzie byłeś? Martwiłem się... - odezwał się jako pierwszy. Na jego słowa od razu lekko się uśmiechnąłem, a moje serce zmiękło.
- W kawiarni. Ja...em...musiałem pomyśleć - mruknąłem, drapiąc się po karku. Skinął głową i nie zadawał więcej pytań. Doceniałem to w ludziach, że nie próbują na siłę wyciągać słów z człowieka. Takie zachowania sprawiają, że wtedy bardziej się zamykasz i nie chcesz powiedzieć nic.
- Omar i Olly znów się założyli - powiedział po dłuższej chwili. - O te dziewczyny, o których mówił Olly. Powiedziałem im, że nie mogą tego zrobić po ostatnim, ale oczywiście mnie olali. Wiesz, że będziemy mieli wszyscy problemy? - dodał.
- Omar ostatnio zachowuje się jak dupek - westchnąłem.
- On taki nie był. Nie rozumiem dlaczego stał się taki...głupi.
- Wydaje mi się, że to wina Melanie, wiesz, tej jego byłej.
- Nie mam pojęcia i szczerze to na razie nie mam ochoty z nim nawet rozmawiać. Wracamy? Robi się chłodno - powiedział, po czym wstał z huśtawki. Zagryzłem wargę, bo patrząc na niego miałem ochotę uciec i się rozpłakać.
- Um...Oscar - szepnąłem. Nie byłem pewny czy on to usłyszał, ale kiedy odwrócił się w moją stronę, dodałem: - Mógłbyś mnie przytulić?
Kiwnął głową, posyłając mi uśmiech. Wstałem, a on od razu przyciągnął mnie do siebie. Objąłem go rękami w pasie, a twarz schowałem w jego szarej koszulce. Poczułem jak powoli kładzie swoją brodę na moim ramieniu, a jedną dłonią przeczesuje moje włosy. I niech ktoś da mi powód, abym nie kochał chłopaka przede mną.
- Chodźmy do domu - powiedział, po dłuższej chwili. Odsunąłem się od niego, posyłając szeroki uśmiech. Równym krokiem ruszyliśmy w wyznaczonym przez nas kierunku. Niebo było już kompletnie ciemne, a jedyne światło to latarnie na ulicy. Dookoła panowała cisza, do czasu, gdy nie weszliśmy na jedną z głównych ulic. Po całej okolicy rozchodziła się głośna muzyka. Kilkaset metrów od nas stała spora grupka ludzi. Spojrzałem na przyjaciela, a on tylko wzruszył ramionami i razem podeszliśmy do zbiegowiska. Moim oczom ukazały się dwie tańczące nastolatki, które oświetlały światła stojącego za nimi samochodu. Obie ubrane były w czarne spodnie i topy, a ich ciała sprawnie poruszały się w rytm muzyki. Wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać ich występ.
W końcu po kilku minutach skończyły, a ludzie wokół zaczęli klaskać. Ja i Oscar również to zrobiliśmy, bo musiałem przyznać, że były dobre. Jedna z nich uśmiechnęła się uroczo do tłumu, powiedziała kilka słów do swojej koleżanki, a światła samochodu zgasły. Ludzie zaczęli się rozchodzić, a one zebrały swoje rzeczy. Blondynka podeszła do kierowcy auta, chwilę z nim porozmawiała i wróciła do tej drugiej. Ja wciąż stałem i uważnie się im przyglądałem, Oscar stał obok, nic nie mówiąc. Kiedy nikogo poza nimi i nami nie było, podszedłem.
- Hej, świetnie tańczycie! - powiedziałem radośnie.
- Oh, um, dzięki. Miło słyszeć - odezwała się brunetka, poprawiając torbę na ramieniu.
- Jestem Felix, a to mój przyjaciel Oscar - przedstawiłem, a one spojrzały najpierw na siebie, a potem znów na nas i się zaśmiały. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Znamy was, ale spokojnie, nie zaczniemy piszczeć - powiedziała blondynka, a po chwili dodała: - Ja jestem Alexis, a to Olivia. Wybaczcie, ale musimy już lecieć.
- Może dacie nam swoje numery? Wiecie, żeby się czasem spotkać i pogadać o muzyce albo tańcu - odezwał się Oscar. Spojrzałem na niego, bo jak do tej pory milczał, tak teraz się odezwał i mnie zaskoczył. W końcu przytaknąłem, zgadzając się z jego słowami i spojrzałem na dziewczyny.
Brunetka, znana w końcu jako Olivia wyciągnęła w naszą stronę rękę. Podałem jej swój telefon, a ona wpisała numer i mi go oddała. Pożegnały się krótkim ''pa'' i chwilę później zniknęły za rogiem ulicy. Spojrzałem na Oscara, który zamyślony robił coś w swoim telefonie.
- Idziemy? Późno już - mruknąłem, podchodząc do niego. Podniósł na mnie wzrok i skinął głową. Razem ruszyliśmy w kierunku domu. Droga nie zajęła nam więcej niż pół godziny, więc przed północą byliśmy już na miejscu. W całym domu panowała ciemność i zadziwiająca cisza. Pociągnąłem za klamkę, ale kiedy drzwi się nie otworzyły, przeraziłem się. Zapukałem parę razy i nacisnąłem dzwonek, myśląc, że może Olly postanowił sobie żarty zrobić. Kiedy jednak po kilku minutach nic się nie stało spojrzałem na Oscara, który siedział na schodku i pisał coś w telefonie.
- Nie masz kluczy, prawda? - spytałem, chociaż doskonale znałem prawdę. Blondyn skinął głową, a jego usta opuściło głośne westchnięcie.
- Chłopaki poszli nocować do Jake'a, no i oczywiście nie zostawili nam kluczy - burknął, po czym schował telefon. Wywróciłem oczami i zastanawiałem się co powinniśmy zrobić. Jeśli nie ma kluczy, nie ma szans, że wejdziemy do środka. A jeśli nie wejdziemy to znaczy, że spędzimy noc w ogrodzie.
- Myślę, że możemy iść na tyły i posiedzieć na werandzie. Tam przynajmniej są leżaki, a nie zimny beton - powiedziałem, po dłuższej chwili milczenia.
- Nie mam siły - jęknął i oparł się dłońmi na kolanach.
- Pewnie mam cię zanieść - prychnąłem, wywracając oczami, a on podniósł na mnie głowę. W świetle lampy ulicznej mogłem ujrzeć jak jego oczy zabłyszczały, a na usta wkradł się uśmiech. Pokręciłem głową, wymachując przy tym rękami i stanąłem przed nim.
- Jeśli chcesz żebym tam poszedł to masz mnie zanieść - wyszczerzył się.
- Niech ci będzie - mruknąłem, odwracając się do niego plecami i pochylając lekko w przód. Chwilę później poczułem jego ciężar na plecach. Zachwiałem się, ale na nasze szczęście złapałem równowagę. Złapałem go pod kolanami, a on swoje ręce ułożył na moich ramionach. Jego broda opierała się na mojej głowie i wcale nie przeszkadzał mi fakt, że jest mi trochę ciężko. Ruszyłem na tyły domu, gdzie był spory ogród. Myślę, że dotyk Oscara jest moim ulubionym dotykiem. I myślę, że będę śnił o dzisiejszym dniu przez najbliższe dni, a nawet miesiące.
W końcu, gdy doszedłem do werandy postawiłem go na ziemię. Spojrzał na mnie, uśmiechając się uroczo i powędrował w stronę jednego z pięciu leżaków. Usiadł na nim i spojrzał na mnie. Rozejrzałem się dookoła, ale w końcu zająłem leżak obok. Posłał mi półuśmiech i ułożył się wygodnie. Rękę założył za głowę, a oczy zamknął. Cholera, cholera, cholera. Dlaczego ty musisz być taki perfekcyjny?
- Co mówiłeś? - spytał nagle. Podniosłem na niego wzrok i miałem ochotę przywalić sobie piątkę, w czoło, krzesłem. Dlaczego ja to powiedziałem na głos? Felix, ty idioto.
- Mówiłem, że jestem zmęczony - powiedziałem. Kiwnął głową i powrócił do swojej wcześniejszej pozycji. Również się położyłem i wyjąłem z kieszeni telefon. Wszedłem na kik'a, gdzie ujrzałem kilka wiadomości od Johana.
Niby kilka słów, ale z ust przyjaciela potrafią zranić. Czy jest coś złego w tym, że kocham? Zupełnie jakby miłość w dzisiejszym świecie była zakazana.
Poczułem uderzenie w ramię, a gdy uniosłem głowę nikogo nie zobaczyłem. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem w prawo, gdzie na huśtawce ujrzałem Oscara. Machnął do mnie ręką, a ja bez chwili zawahania ruszyłem w jego stronę. Zająłem drugą zabawkę i spojrzałem na niego.
- Gdzie byłeś? Martwiłem się... - odezwał się jako pierwszy. Na jego słowa od razu lekko się uśmiechnąłem, a moje serce zmiękło.
- W kawiarni. Ja...em...musiałem pomyśleć - mruknąłem, drapiąc się po karku. Skinął głową i nie zadawał więcej pytań. Doceniałem to w ludziach, że nie próbują na siłę wyciągać słów z człowieka. Takie zachowania sprawiają, że wtedy bardziej się zamykasz i nie chcesz powiedzieć nic.
- Omar i Olly znów się założyli - powiedział po dłuższej chwili. - O te dziewczyny, o których mówił Olly. Powiedziałem im, że nie mogą tego zrobić po ostatnim, ale oczywiście mnie olali. Wiesz, że będziemy mieli wszyscy problemy? - dodał.
- Omar ostatnio zachowuje się jak dupek - westchnąłem.
- On taki nie był. Nie rozumiem dlaczego stał się taki...głupi.
- Wydaje mi się, że to wina Melanie, wiesz, tej jego byłej.
- Nie mam pojęcia i szczerze to na razie nie mam ochoty z nim nawet rozmawiać. Wracamy? Robi się chłodno - powiedział, po czym wstał z huśtawki. Zagryzłem wargę, bo patrząc na niego miałem ochotę uciec i się rozpłakać.
- Um...Oscar - szepnąłem. Nie byłem pewny czy on to usłyszał, ale kiedy odwrócił się w moją stronę, dodałem: - Mógłbyś mnie przytulić?
Kiwnął głową, posyłając mi uśmiech. Wstałem, a on od razu przyciągnął mnie do siebie. Objąłem go rękami w pasie, a twarz schowałem w jego szarej koszulce. Poczułem jak powoli kładzie swoją brodę na moim ramieniu, a jedną dłonią przeczesuje moje włosy. I niech ktoś da mi powód, abym nie kochał chłopaka przede mną.
- Chodźmy do domu - powiedział, po dłuższej chwili. Odsunąłem się od niego, posyłając szeroki uśmiech. Równym krokiem ruszyliśmy w wyznaczonym przez nas kierunku. Niebo było już kompletnie ciemne, a jedyne światło to latarnie na ulicy. Dookoła panowała cisza, do czasu, gdy nie weszliśmy na jedną z głównych ulic. Po całej okolicy rozchodziła się głośna muzyka. Kilkaset metrów od nas stała spora grupka ludzi. Spojrzałem na przyjaciela, a on tylko wzruszył ramionami i razem podeszliśmy do zbiegowiska. Moim oczom ukazały się dwie tańczące nastolatki, które oświetlały światła stojącego za nimi samochodu. Obie ubrane były w czarne spodnie i topy, a ich ciała sprawnie poruszały się w rytm muzyki. Wyjąłem telefon i zacząłem nagrywać ich występ.
W końcu po kilku minutach skończyły, a ludzie wokół zaczęli klaskać. Ja i Oscar również to zrobiliśmy, bo musiałem przyznać, że były dobre. Jedna z nich uśmiechnęła się uroczo do tłumu, powiedziała kilka słów do swojej koleżanki, a światła samochodu zgasły. Ludzie zaczęli się rozchodzić, a one zebrały swoje rzeczy. Blondynka podeszła do kierowcy auta, chwilę z nim porozmawiała i wróciła do tej drugiej. Ja wciąż stałem i uważnie się im przyglądałem, Oscar stał obok, nic nie mówiąc. Kiedy nikogo poza nimi i nami nie było, podszedłem.
- Hej, świetnie tańczycie! - powiedziałem radośnie.
- Oh, um, dzięki. Miło słyszeć - odezwała się brunetka, poprawiając torbę na ramieniu.
- Jestem Felix, a to mój przyjaciel Oscar - przedstawiłem, a one spojrzały najpierw na siebie, a potem znów na nas i się zaśmiały. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc o co chodzi.
- Znamy was, ale spokojnie, nie zaczniemy piszczeć - powiedziała blondynka, a po chwili dodała: - Ja jestem Alexis, a to Olivia. Wybaczcie, ale musimy już lecieć.
- Może dacie nam swoje numery? Wiecie, żeby się czasem spotkać i pogadać o muzyce albo tańcu - odezwał się Oscar. Spojrzałem na niego, bo jak do tej pory milczał, tak teraz się odezwał i mnie zaskoczył. W końcu przytaknąłem, zgadzając się z jego słowami i spojrzałem na dziewczyny.
Brunetka, znana w końcu jako Olivia wyciągnęła w naszą stronę rękę. Podałem jej swój telefon, a ona wpisała numer i mi go oddała. Pożegnały się krótkim ''pa'' i chwilę później zniknęły za rogiem ulicy. Spojrzałem na Oscara, który zamyślony robił coś w swoim telefonie.
- Idziemy? Późno już - mruknąłem, podchodząc do niego. Podniósł na mnie wzrok i skinął głową. Razem ruszyliśmy w kierunku domu. Droga nie zajęła nam więcej niż pół godziny, więc przed północą byliśmy już na miejscu. W całym domu panowała ciemność i zadziwiająca cisza. Pociągnąłem za klamkę, ale kiedy drzwi się nie otworzyły, przeraziłem się. Zapukałem parę razy i nacisnąłem dzwonek, myśląc, że może Olly postanowił sobie żarty zrobić. Kiedy jednak po kilku minutach nic się nie stało spojrzałem na Oscara, który siedział na schodku i pisał coś w telefonie.
- Nie masz kluczy, prawda? - spytałem, chociaż doskonale znałem prawdę. Blondyn skinął głową, a jego usta opuściło głośne westchnięcie.
- Chłopaki poszli nocować do Jake'a, no i oczywiście nie zostawili nam kluczy - burknął, po czym schował telefon. Wywróciłem oczami i zastanawiałem się co powinniśmy zrobić. Jeśli nie ma kluczy, nie ma szans, że wejdziemy do środka. A jeśli nie wejdziemy to znaczy, że spędzimy noc w ogrodzie.
- Myślę, że możemy iść na tyły i posiedzieć na werandzie. Tam przynajmniej są leżaki, a nie zimny beton - powiedziałem, po dłuższej chwili milczenia.
- Nie mam siły - jęknął i oparł się dłońmi na kolanach.
- Pewnie mam cię zanieść - prychnąłem, wywracając oczami, a on podniósł na mnie głowę. W świetle lampy ulicznej mogłem ujrzeć jak jego oczy zabłyszczały, a na usta wkradł się uśmiech. Pokręciłem głową, wymachując przy tym rękami i stanąłem przed nim.
- Jeśli chcesz żebym tam poszedł to masz mnie zanieść - wyszczerzył się.
- Niech ci będzie - mruknąłem, odwracając się do niego plecami i pochylając lekko w przód. Chwilę później poczułem jego ciężar na plecach. Zachwiałem się, ale na nasze szczęście złapałem równowagę. Złapałem go pod kolanami, a on swoje ręce ułożył na moich ramionach. Jego broda opierała się na mojej głowie i wcale nie przeszkadzał mi fakt, że jest mi trochę ciężko. Ruszyłem na tyły domu, gdzie był spory ogród. Myślę, że dotyk Oscara jest moim ulubionym dotykiem. I myślę, że będę śnił o dzisiejszym dniu przez najbliższe dni, a nawet miesiące.
W końcu, gdy doszedłem do werandy postawiłem go na ziemię. Spojrzał na mnie, uśmiechając się uroczo i powędrował w stronę jednego z pięciu leżaków. Usiadł na nim i spojrzał na mnie. Rozejrzałem się dookoła, ale w końcu zająłem leżak obok. Posłał mi półuśmiech i ułożył się wygodnie. Rękę założył za głowę, a oczy zamknął. Cholera, cholera, cholera. Dlaczego ty musisz być taki perfekcyjny?
- Co mówiłeś? - spytał nagle. Podniosłem na niego wzrok i miałem ochotę przywalić sobie piątkę, w czoło, krzesłem. Dlaczego ja to powiedziałem na głos? Felix, ty idioto.
- Mówiłem, że jestem zmęczony - powiedziałem. Kiwnął głową i powrócił do swojej wcześniejszej pozycji. Również się położyłem i wyjąłem z kieszeni telefon. Wszedłem na kik'a, gdzie ujrzałem kilka wiadomości od Johana.
@boy97: Przytulałem się z nim, mogę umierać
@boy97: Sandy jest taki słodki, gdy jest zagubiony, cholera
@boy97: Zapewne nie odpisujesz mi przez strefy czasowe. Myślę, że u ciebie jest środek nocy, więc dobranoc F. I przepraszam za spam
@boy97: Czasami po prostu nie mogę opanować emocji
@boy97: Bywam żałosny, a chwilę później wkurzający, ale to wszystko przez Sandy'ego
@boy97: Ten debil tak po prostu wkradł się do mojego serca
@boy97: I je sobie przywłaszczył, nawet się nie starając
@boy97: Pieprzony idiota, którego kocham.