~ Felix ~
Od kilku godzin jesteśmy już w domu. Po tym jak nie mogliśmy znaleźć, ani dodzwonić się do dziewczyn, chłopaki wpadli w panikę. W ciągu kilkunastu minut zebraliśmy swoje rzeczy i jak najszybciej wróciliśmy do domu. Oscar od razu poszedł do siebie, twierdząc, że ma wszystko w dupie. Ja sam nie byłem jakoś specjalnie zainteresowany tym wszystkim. Byłem prawie w stu procentach pewny, że nic im się nie stało. Może zrozumiały swoją głupotę.
Spojrzałem na zegarek, stojący na szafce, który wskazywał godzinę 17. Wbiegłem po schodach na górę, od razu wchodząc do pokoju po lewej. Ujrzałem Oscara, który stał bokiem do mnie, w rękach trzymał telefon i zawzięcie coś na nim robił. Oparłem się o framugę, przyglądając mu się uważnie. Dopiero, gdy odchrząknąłem, uniósł głowę i mnie zauważył. Uśmiechnął się pod nosem, schował telefon do kieszeni i wolnym krokiem do mnie podszedł. Nasz wzrok cały czas był skupiony na sobie nawzajem. Jego oczy to zadziwiająco ciekawy obiekt, w który mógłbym się wpatrywać bez końca.
- Co robiłeś? - spytałem, gdy stanął naprzeciw mnie.
- Sprawdzałem coś - odpowiedział i złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie w swoją stronę, sam idąc tyłem, aż w końcu oboje znaleźliśmy się na jego łóżku. Przyciągnął do siebie poduszkę, układając się na niej wygodnie. Jedną rękę położył pod głową, a drugą wciąż trzymał mnie za rękę. Zagryzłem wargę, ale ostatecznie położyłem się na boku obok niego. Podparłem głowę na ręku, drugą położyłem na jego klatce.
- Jestem pewny, że dziewczyny usłyszały o ich zakładzie i dlatego uciekły. Inaczej nie miały by powodu, a zważając na ich zachowanie to na pewno się nie znudziły. Trochę głupio wyszło, bo i my musieliśmy wrócić, a podobało mi się tam. Uwielbiam spędzać z tobą czas w każdym miejscu. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz - wyznałem, bawiąc się palcami i co jakiś czas spoglądając na jego twarz. Cały czas się uśmiechał i to zaczynało mnie trochę przerażać. W jednej chwili jest zły, zirytowany, znudzony, a chwilę później się uśmiecha, radosne iskierki tańczą mu w oczach. - Jak to możliwe? - spytałem.
- Ale co możliwe?
- Ty... Jesteś taką zagadką... Często jesteś znudzony, wredny, ale chwilę później zmieniasz się. Ciągle się uśmiechasz i jesteś słodki. Dlaczego, jak, po co?
- Nie uważasz, że za dużo mówisz i myślisz? - spytał, śmiejąc się. Pokręciłem głową, wzdychając z rezygnacją. - Przestań tak wszystko analizować, to nie jest dobre. Powinieneś się bardziej skupić na innych rzeczach. Na przykład...w co się ubierzesz na naszą randkę - dodał.
- Naszą...co? - jąkałem się, nie będąc pewnym co usłyszałem. Widocznie zadowolony z siebie blondyn pokiwał głową. Chciałem wydać z siebie przeciągnięte 'aww', ale zrobiłem to tylko w swojej głowie. Jestem pewien, że wszyscy mają mnie za idiotę, nie potrzebuję chyba, aby bardziej zgadzać się z ich opinią. Mimo to, pasuje mi to, żeby czasem zachowywać się jak niedorozwinięty. Sprawia mi to radość i lubię patrzeć jak inni śmieją się z mojej głupoty. Uczucie, że kogoś w jakimś stopniu bawi to, co robię, mówię i pokazuję podnosi mnie na duchu. Powiedziałbym nawet, że podbudowuje mi ego. A zadowolony Felix to zadowolony świat. Chociaż nie, ogarnij się chłopie. Przybiłem sobie mentalną piątkę w czoło, za rozmawianie z samym sobą. Wyszczerzyłem się tylko w jego kierunku, zgadzając na jego propozycję. Ułożyłem się na jego ramieniu, zamknąłem oczy, po czym wtuliłem się bardziej w jego ciało. Między nami zapadła cisza. Poczułem jak Oscar zmienia pozycję i układa się tyłem do mnie. Prawą ręką złapał za mój nadgarstek i przyciągnął go do siebie. Poprawiłem się, układając za nim i lewą ręką obejmując go w pasie. On złączył nasze palce i byłem pewny, że się uśmiecha. Pozycja na łyżeczkę, gdzie to ja jestem tą większą mi jak najbardziej odpowiada. Pocałowałem skórę na jego karku, a dłonią przesunąłem przez jego włosy i jedyne na co teraz miałem ochotę, to spać przez kolejnych kilka godzin z Oscarem przyciśniętym do mojego boku. Miałem gdzieś, że jest wcześnie i powinniśmy robić coś bardziej pożytecznego. Leżąc z nim w tym łóżku czułem niewyobrażalne zmęczenie. Dlatego też czułem się świetnie, gdy kilka minut później zasnąłem.
- Kim jesteś? - spytałem, podnosząc się na równe nogi. Mój wzrok utkwiony był w tej dziewczynie. Byłem pewny, że jest od nas starsza. Jej brązowe oczy skanowały dokładnie moją postać, a usta wykrzywione były w dziwnym uśmiechu. Już jej nie lubię.
- Sarah, miło mi - rzuciła i powróciła do chłopaków. Oni również swoją uwagę skupili na niej, a ja powoli zająłem miejsce na fotelu. Zdawać by się mogło, że kompletnie mnie nie zauważają. Prowadzili swoją żywą konwersację, nie zauważając nic poza nimi. Nie wiem nawet na czym się tak skupiałem, ale z ich rozmowy potrafiłem wyłapać tylko niektóre słowa. Miałem wrażenie jakby rozmawiali z innym, nieznanym dla mnie języku. Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco. Zacząłem szybciej oddychać. Obraz zaczął mi się lekko rozmazywać. Do moich uszu dotarł dziewczęcy chichot. Chciałem wstać i wyprowadzić tą dziewczynę z naszego domu, ale coś mnie trzymało w tym fotelu. Zacząłem trzeć oczy, ale to nic nie dawało.
- Kochasz go? - spytał dziewczęcy głos. Potrząsnąłem głową, rozglądając się dookoła.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział. To głos Oscara. O nie, nie, nie. Co tu się dzieje? Chciałem coś powiedzieć, ale obraz przed oczami całkowicie mi się rozmazał. Odleciałem.
Spojrzałem na zegarek, stojący na szafce, który wskazywał godzinę 17. Wbiegłem po schodach na górę, od razu wchodząc do pokoju po lewej. Ujrzałem Oscara, który stał bokiem do mnie, w rękach trzymał telefon i zawzięcie coś na nim robił. Oparłem się o framugę, przyglądając mu się uważnie. Dopiero, gdy odchrząknąłem, uniósł głowę i mnie zauważył. Uśmiechnął się pod nosem, schował telefon do kieszeni i wolnym krokiem do mnie podszedł. Nasz wzrok cały czas był skupiony na sobie nawzajem. Jego oczy to zadziwiająco ciekawy obiekt, w który mógłbym się wpatrywać bez końca.
- Co robiłeś? - spytałem, gdy stanął naprzeciw mnie.
- Sprawdzałem coś - odpowiedział i złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie w swoją stronę, sam idąc tyłem, aż w końcu oboje znaleźliśmy się na jego łóżku. Przyciągnął do siebie poduszkę, układając się na niej wygodnie. Jedną rękę położył pod głową, a drugą wciąż trzymał mnie za rękę. Zagryzłem wargę, ale ostatecznie położyłem się na boku obok niego. Podparłem głowę na ręku, drugą położyłem na jego klatce.
- Jestem pewny, że dziewczyny usłyszały o ich zakładzie i dlatego uciekły. Inaczej nie miały by powodu, a zważając na ich zachowanie to na pewno się nie znudziły. Trochę głupio wyszło, bo i my musieliśmy wrócić, a podobało mi się tam. Uwielbiam spędzać z tobą czas w każdym miejscu. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz - wyznałem, bawiąc się palcami i co jakiś czas spoglądając na jego twarz. Cały czas się uśmiechał i to zaczynało mnie trochę przerażać. W jednej chwili jest zły, zirytowany, znudzony, a chwilę później się uśmiecha, radosne iskierki tańczą mu w oczach. - Jak to możliwe? - spytałem.
- Ale co możliwe?
- Ty... Jesteś taką zagadką... Często jesteś znudzony, wredny, ale chwilę później zmieniasz się. Ciągle się uśmiechasz i jesteś słodki. Dlaczego, jak, po co?
- Nie uważasz, że za dużo mówisz i myślisz? - spytał, śmiejąc się. Pokręciłem głową, wzdychając z rezygnacją. - Przestań tak wszystko analizować, to nie jest dobre. Powinieneś się bardziej skupić na innych rzeczach. Na przykład...w co się ubierzesz na naszą randkę - dodał.
- Naszą...co? - jąkałem się, nie będąc pewnym co usłyszałem. Widocznie zadowolony z siebie blondyn pokiwał głową. Chciałem wydać z siebie przeciągnięte 'aww', ale zrobiłem to tylko w swojej głowie. Jestem pewien, że wszyscy mają mnie za idiotę, nie potrzebuję chyba, aby bardziej zgadzać się z ich opinią. Mimo to, pasuje mi to, żeby czasem zachowywać się jak niedorozwinięty. Sprawia mi to radość i lubię patrzeć jak inni śmieją się z mojej głupoty. Uczucie, że kogoś w jakimś stopniu bawi to, co robię, mówię i pokazuję podnosi mnie na duchu. Powiedziałbym nawet, że podbudowuje mi ego. A zadowolony Felix to zadowolony świat. Chociaż nie, ogarnij się chłopie. Przybiłem sobie mentalną piątkę w czoło, za rozmawianie z samym sobą. Wyszczerzyłem się tylko w jego kierunku, zgadzając na jego propozycję. Ułożyłem się na jego ramieniu, zamknąłem oczy, po czym wtuliłem się bardziej w jego ciało. Między nami zapadła cisza. Poczułem jak Oscar zmienia pozycję i układa się tyłem do mnie. Prawą ręką złapał za mój nadgarstek i przyciągnął go do siebie. Poprawiłem się, układając za nim i lewą ręką obejmując go w pasie. On złączył nasze palce i byłem pewny, że się uśmiecha. Pozycja na łyżeczkę, gdzie to ja jestem tą większą mi jak najbardziej odpowiada. Pocałowałem skórę na jego karku, a dłonią przesunąłem przez jego włosy i jedyne na co teraz miałem ochotę, to spać przez kolejnych kilka godzin z Oscarem przyciśniętym do mojego boku. Miałem gdzieś, że jest wcześnie i powinniśmy robić coś bardziej pożytecznego. Leżąc z nim w tym łóżku czułem niewyobrażalne zmęczenie. Dlatego też czułem się świetnie, gdy kilka minut później zasnąłem.
~*~*~
Przebudziłem się, przeciągając się po łóżku i mrucząc pod nosem. Przejechałem ręką po mojej prawej, ale nie poczułem drugiego ciała. Otworzyłem oczy i wciąż znajdowałem się w łóżku Oscara. Wszystko wyglądało tak samo, jak wtedy, gdy tu przyszedłem kilka godzin wcześniej. Z tym wyjątkiem, że nie było tu mojego chłopaka. Westchnąłem, wyginając się jeszcze trochę, aż w końcu wstałem. Poprawiłem swoje ubrania i powoli wyszedłem z pokoju. Na dole słyszałem szmery i czyjeś głosy, więc to tam na pewno jest Oscar z resztą. Przeszedłem do swojego pokoju, gdzie wziąłem prysznic i zmieniłem ubrania na luźne dresy i koszulkę. Przez kilka minut szukałem swojego telefonu, ale on jakby zapadł się pod ziemię. Wróciłem do pokoju naprzeciwko, ale tam również go nie było. Zrezygnowany zszedłem powoli na dół. Słysząc damski głos dochodzący z salonu, potknąłem się na ostatnim schodku i poleciałem w przód. W ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę i upadłem jedynie na kolana. Rozmowa ucichła. Spojrzałem w górę i ujrzałem wysoką brunetkę siedzącą na kanapie. Obok niej siedział Oscar, a po drugiej stronie Omar. Ale to, co zwróciło moją uwagę to jej ręka leżąca na kolanie mojego chłopaka. Przetarłem oczy dłońmi, czując ukłucie w klatce piersiowej.- Kim jesteś? - spytałem, podnosząc się na równe nogi. Mój wzrok utkwiony był w tej dziewczynie. Byłem pewny, że jest od nas starsza. Jej brązowe oczy skanowały dokładnie moją postać, a usta wykrzywione były w dziwnym uśmiechu. Już jej nie lubię.
- Sarah, miło mi - rzuciła i powróciła do chłopaków. Oni również swoją uwagę skupili na niej, a ja powoli zająłem miejsce na fotelu. Zdawać by się mogło, że kompletnie mnie nie zauważają. Prowadzili swoją żywą konwersację, nie zauważając nic poza nimi. Nie wiem nawet na czym się tak skupiałem, ale z ich rozmowy potrafiłem wyłapać tylko niektóre słowa. Miałem wrażenie jakby rozmawiali z innym, nieznanym dla mnie języku. Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco. Zacząłem szybciej oddychać. Obraz zaczął mi się lekko rozmazywać. Do moich uszu dotarł dziewczęcy chichot. Chciałem wstać i wyprowadzić tą dziewczynę z naszego domu, ale coś mnie trzymało w tym fotelu. Zacząłem trzeć oczy, ale to nic nie dawało.
- Kochasz go? - spytał dziewczęcy głos. Potrząsnąłem głową, rozglądając się dookoła.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział. To głos Oscara. O nie, nie, nie. Co tu się dzieje? Chciałem coś powiedzieć, ale obraz przed oczami całkowicie mi się rozmazał. Odleciałem.