17 mar 2016

1.20 I'm jealous


~ Felix ~
Od kilku godzin jesteśmy już w domu. Po tym jak nie mogliśmy znaleźć, ani dodzwonić się do dziewczyn, chłopaki wpadli w panikę. W ciągu kilkunastu minut zebraliśmy swoje rzeczy i jak najszybciej wróciliśmy do domu. Oscar od razu poszedł do siebie, twierdząc, że ma wszystko w dupie. Ja sam nie byłem jakoś specjalnie zainteresowany tym wszystkim. Byłem prawie w stu procentach pewny, że nic im się nie stało. Może zrozumiały swoją głupotę.
Spojrzałem na zegarek, stojący na szafce, który wskazywał godzinę 17. Wbiegłem po schodach na górę, od razu wchodząc do pokoju po lewej. Ujrzałem Oscara, który stał bokiem do mnie, w rękach trzymał telefon i zawzięcie coś na nim robił. Oparłem się o framugę, przyglądając mu się uważnie. Dopiero, gdy odchrząknąłem, uniósł głowę i mnie zauważył. Uśmiechnął się pod nosem, schował telefon do kieszeni i wolnym krokiem do mnie podszedł. Nasz wzrok cały czas był skupiony na sobie nawzajem. Jego oczy to zadziwiająco ciekawy obiekt, w który mógłbym się wpatrywać bez końca.
- Co robiłeś? - spytałem, gdy stanął naprzeciw mnie.
- Sprawdzałem coś - odpowiedział i złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie w swoją stronę, sam idąc tyłem, aż w końcu oboje znaleźliśmy się na jego łóżku. Przyciągnął do siebie poduszkę, układając się na niej wygodnie. Jedną rękę położył pod głową, a drugą wciąż trzymał mnie za rękę. Zagryzłem wargę, ale ostatecznie położyłem się na boku obok niego. Podparłem głowę na ręku, drugą położyłem na jego klatce.
- Jestem pewny, że dziewczyny usłyszały o ich zakładzie i dlatego uciekły. Inaczej nie miały by powodu, a zważając na ich zachowanie to na pewno się nie znudziły. Trochę głupio wyszło, bo i my musieliśmy wrócić, a podobało mi się tam. Uwielbiam spędzać z tobą czas w każdym miejscu. Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz - wyznałem, bawiąc się palcami i co jakiś czas spoglądając na jego twarz. Cały czas się uśmiechał i to zaczynało mnie trochę przerażać. W jednej chwili jest zły, zirytowany, znudzony, a chwilę później się uśmiecha, radosne iskierki tańczą mu w oczach. - Jak to możliwe? - spytałem.
- Ale co możliwe?
- Ty... Jesteś taką zagadką... Często jesteś znudzony, wredny, ale chwilę później zmieniasz się. Ciągle się uśmiechasz i jesteś słodki. Dlaczego, jak, po co?
- Nie uważasz, że za dużo mówisz i myślisz? - spytał, śmiejąc się. Pokręciłem głową, wzdychając z rezygnacją. - Przestań tak wszystko analizować, to nie jest dobre. Powinieneś się bardziej skupić na innych rzeczach. Na przykład...w co się ubierzesz na naszą randkę - dodał.
- Naszą...co? - jąkałem się, nie będąc pewnym co usłyszałem. Widocznie zadowolony z siebie blondyn pokiwał głową. Chciałem wydać z siebie przeciągnięte 'aww', ale zrobiłem to tylko w swojej głowie. Jestem pewien, że wszyscy mają mnie za idiotę, nie potrzebuję chyba, aby bardziej zgadzać się z ich opinią. Mimo to, pasuje mi to, żeby czasem zachowywać się jak niedorozwinięty. Sprawia mi to radość i lubię patrzeć jak inni śmieją się z mojej głupoty. Uczucie, że kogoś w jakimś stopniu bawi to, co robię, mówię i pokazuję podnosi mnie na duchu. Powiedziałbym nawet, że podbudowuje mi ego. A zadowolony Felix to zadowolony świat. Chociaż nie, ogarnij się chłopie. Przybiłem sobie mentalną piątkę w czoło, za rozmawianie z samym sobą. Wyszczerzyłem się tylko w  jego kierunku, zgadzając na jego propozycję. Ułożyłem się na jego ramieniu, zamknąłem oczy, po czym wtuliłem się bardziej w jego ciało. Między nami zapadła cisza. Poczułem jak Oscar zmienia pozycję i układa się tyłem do mnie. Prawą ręką złapał za mój nadgarstek i przyciągnął go do siebie. Poprawiłem się, układając za nim i lewą ręką obejmując go w pasie. On złączył nasze palce i byłem pewny, że się uśmiecha. Pozycja na łyżeczkę, gdzie to ja jestem tą większą mi jak najbardziej odpowiada. Pocałowałem skórę na jego karku, a dłonią przesunąłem przez jego włosy i jedyne na co teraz miałem ochotę, to spać przez kolejnych kilka godzin z Oscarem przyciśniętym do mojego boku. Miałem gdzieś, że jest wcześnie i powinniśmy robić coś bardziej pożytecznego. Leżąc z nim w tym łóżku czułem niewyobrażalne zmęczenie. Dlatego też czułem się świetnie, gdy kilka minut później zasnąłem.

~*~*~
Przebudziłem się, przeciągając się po łóżku i mrucząc pod nosem. Przejechałem ręką po mojej prawej, ale nie poczułem drugiego ciała. Otworzyłem oczy i wciąż znajdowałem się w łóżku Oscara. Wszystko wyglądało tak samo, jak wtedy, gdy tu przyszedłem kilka godzin wcześniej. Z tym wyjątkiem, że nie było tu mojego chłopaka. Westchnąłem, wyginając się jeszcze trochę, aż w końcu wstałem. Poprawiłem swoje ubrania i powoli wyszedłem z pokoju. Na dole słyszałem szmery i czyjeś głosy, więc to tam na pewno jest Oscar z resztą. Przeszedłem do swojego pokoju, gdzie wziąłem prysznic i zmieniłem ubrania na luźne dresy i koszulkę. Przez kilka minut szukałem swojego telefonu, ale on jakby zapadł się pod ziemię. Wróciłem do pokoju naprzeciwko, ale tam również go nie było. Zrezygnowany zszedłem powoli na dół. Słysząc damski głos dochodzący z salonu, potknąłem się na ostatnim schodku i poleciałem w przód. W ostatniej chwili udało mi się złapać równowagę i upadłem jedynie na kolana. Rozmowa ucichła. Spojrzałem w górę i ujrzałem wysoką brunetkę siedzącą na kanapie. Obok niej siedział Oscar, a po drugiej stronie Omar. Ale to, co zwróciło moją uwagę to jej ręka leżąca na kolanie mojego chłopaka. Przetarłem oczy dłońmi, czując ukłucie w klatce piersiowej.
- Kim jesteś? - spytałem, podnosząc się na równe nogi. Mój wzrok utkwiony był w tej dziewczynie. Byłem pewny, że jest od nas starsza. Jej brązowe oczy skanowały dokładnie moją postać, a usta wykrzywione były w dziwnym uśmiechu. Już jej nie lubię.
- Sarah, miło mi - rzuciła i powróciła do chłopaków. Oni również swoją uwagę skupili na niej, a ja powoli zająłem miejsce na fotelu. Zdawać by się mogło, że kompletnie mnie nie zauważają. Prowadzili swoją żywą konwersację, nie zauważając nic poza nimi. Nie wiem nawet na czym się tak skupiałem, ale z ich rozmowy potrafiłem wyłapać tylko niektóre słowa. Miałem wrażenie jakby rozmawiali z innym, nieznanym dla mnie języku. Nagle zrobiło mi się strasznie gorąco. Zacząłem szybciej oddychać. Obraz zaczął mi się lekko rozmazywać. Do moich uszu dotarł dziewczęcy chichot. Chciałem wstać i wyprowadzić tą dziewczynę z naszego domu, ale coś mnie trzymało w tym fotelu. Zacząłem trzeć oczy, ale to nic nie dawało.
- Kochasz go? - spytał dziewczęcy głos. Potrząsnąłem głową, rozglądając się dookoła.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział. To głos Oscara. O nie, nie, nie. Co tu się dzieje? Chciałem coś powiedzieć, ale obraz przed oczami całkowicie mi się rozmazał. Odleciałem.


6 mar 2016

1.19 Who won the bet?


~ Oscar ~
Obudziłem się, gdy poczułem coś mokrego na szyi. Otworzyłem oczy i jedynym, co ujrzałem były włosy Felixa. Mruknąłem cicho, czując jak zasysa mi skórę. Z jednej strony chciałem go odepchnąć, ale z drugiej to było tak kurewsko przyjemne. W końcu jednak się rozluźniłem i odchyliłem głowę w bok.
- Podoba mi się taka pobudka - szepnąłem, gdy spojrzał mi w oczy. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Poprawiłem swoją pozycję i przyciągnąłem jego ciało do siebie. Nasze nogi były ze sobą splątane pod kocem. On leżał bokiem, podpierając się na łokciach i wpatrując w moją twarz. Jego chłodne dłonie spoczywały na moim ramieniu.
- Jak myślisz, Omar się zakochał? - spytał.
- Nie jestem pewien. Z jednej strony czasem się zachowuje jak zakochany, patrzy na nią jak szczeniak, ale z drugiej strony to wciąż jest Omar. Ten, który nie kocha nikogo oprócz siebie. Nie wydaje mi się, aby zdradził nam swoje myśli, więc chyba musimy czekać na rozwój wydarzeń - odpowiedziałem. - Za to Olly...wydaje mi się, że on się zakochał. Może bywa głupi i lekkomyślny, ale zawsze był odpowiedzialniejszy. Mogę się mylić, bo kto ich tam wie - dodałem. - Ale przestańmy o nich mówić, hmm? Poróbmy coś pożyteczniejszego.
- Na przykład co? - zamruczał, podciągając się wyżej. Uśmiechnąłem się pod nosem, złapałem go za policzki i złożyłem krótki pocałunek na jego ustach. On nie czekał dłużej, podniósł się, aby następnie usiąść na moich biodrach i zacząć mnie całować. Zachłanniej, namiętniej. Oddawałem każdy jego pocałunek, rękami zjeżdżając na jego biodra, a następnie tyłek. Uszczypnąłem go, na co rozchylił usta, a wtedy wsunąłem język do środka, pocierając nim o jego. Felix mruknął cicho i przesunął dłonie na moje włosy, gdzie zacisnął palce. W końcu zabrakło nam powietrza, więc się od siebie oderwaliśmy. Nasze oddechy były urywane, a oczy wpatrzone w siebie nawzajem.
- Nigdy mi się to nie znudzi - szepnąłem, przejeżdżając dłońmi po jego nagiej klatce piersiowej, przez brzuch, aż do gumki jego spodni. Pociągnąłem za nią, zagryzając wargę i patrząc uważnie na reakcję chłopaka.
- Lubisz się ze mną drażnić, co? - spytał. Kiwnąłem radośnie głową, na co on wywrócił oczami.
- Po prostu za bardzo cię kocham - wyznałem. Z jego ust wydobyło się głośne ''aww'', a ja puściłem mu tylko oczko. - Ale mam mega prośbę.
- Jaką?
- Ogól się, nienawidzę, gdy nosisz tego wąsa. Wtedy wyglądasz przy mnie jak menel - stwierdziłem. Felix zmrużył oczy, następnie schodząc ze mnie i siadając na brzegu łóżka, plecami do mnie. Założył ręce na piersi, a głowę odwrócił w stronę drzwi. - Ej no...nie obrażaj się kociaku - powiedziałem, podnosząc się. Oparłem się na jednej ręce i wpatrywałem się w jego plecy. Nie ruszył się nawet o centymetr, więc przysunąłem się bliżej. Przejechałem dłonią od jego dłoni, po bark. Wciąż ani drgnął. - Felix - jęknąłem, kładąc brodę na jego ramieniu. - Nie złość się na mnie - szepnąłem, całując go w ramię. Na jego ciele pojawiła się gęsia skórka i wiedziałem, że wygrałem. Zacząłem składać kolejne pocałunki na jego karku, barkach, aż w końcu się do mnie odwrócił. Popchnął mnie do tyłu i znów na mnie usiadł. Na jego twarzy zarysował się cwany uśmiech, gdy przejeżdżał dłonią po moim brzuchu. Poruszył biodrami w przód i w tył, a z moich ust wydobył się jęk. Powtórzył ten czyn jeszcze parę razy, dopóki ze mnie nie zszedł i chwilę później zniknął za drzwiami łazienki. Otworzyłem szeroko usta, normując swój przyśpieszony oddech. Czy on naprawdę najpierw mnie podniecił, a później tak po prostu zniknął? Nie ma to jak miłość. Przekląłem pod nosem, niechętnie podnosząc się z łóżka. Przetarłem twarz dłońmi, zastanawiając się, co zrobić. Po kilkunastu minutach, podczas których tak po prostu siedziałem wpatrując się w ścianę, Felix wyszedł z łazienki. Ubrany w ciemne rurki, białą koszulkę i czarną bluzę. Na głowie miał białego snapbacka, a w dłoni trzymał telefon. Spojrzał na mnie niewinnym wzrokiem i podszedł do swojej torby. Nie odzywając się zabrałem swoje ubrania i poszedłem w jego ślady. Przygotowałem się i po dwudziestu minutach wyszedłem.
- Alexis napisała, abyśmy wyszli do nich, bo idą na spacer i piknik - powiedział. Kiwnąłem głową i bez słowa obaj wyszliśmy z domku.
- Nie znoszę cię za to, co mi zrobiłeś, wiesz o tym, prawda? - odezwałem się, gdy szliśmy w stronę naszych przyjaciół. Felix się zaśmiał i kiwnął głową. Objął mnie ramieniem, złożył krótkiego całusa na moim policzku i wtedy podeszliśmy do reszty do Olivii i Olly'ego. Przywitaliśmy się, a wtedy Omar zszedł po schodach z ich domku i zaczął kierować się w naszą stronę. Nagle wybiegła też roześmiana Alexis, pobiegła za nim i wskoczyła mu na plecy. Chłopak się zachwiał i na ich nieszczęście potknął się o wystającą gałąź, przez co oboje polecieli na ziemię. Wybuchłem niekontrolowanym śmiechem. W końcu jednak się podnieśli i po krótkiej wymianie zdań ruszyliśmy w kierunku lasu. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Głównym tematem rozmowy było miejsce, w którym się znajdowaliśmy. Kiedy doszliśmy na skraj lasu, gdzie była łąka, Alexis rozłożyła koc. Usiedliśmy wszyscy i nawet się nie zorientowałem, kiedy kilka godzin później słońce zaczęło zachodzić za chmury. Zebraliśmy się i skierowaliśmy się w stronę domków. Szedłem obok Felixa, trzymając rękę na jego ramieniu. Przed nami szła Alexis i Omar, a za nami Olivia i Olly.
- Do kiedy tu zostajemy? - spytałem, przerywając ciszę, jaka panowała wokół.
- Do jutra - odpowiedziała Alexis, odwracając się w naszą stronę. Skinąłem głową, rozglądając się dookoła. Poczułem, jak Felix ściąga moją rękę ze swoich ramion, więc przeniosłem swój wzrok na niego. Niestety było za późno, bo on popchnął mnie w lewo, a ja dosłownie chwilę później znalazłem się pod wodą. Wynurzyłem się i zauważyłem roześmianego Felixa na pomoście. Przeszły mnie dreszcze, bo woda nie była ani trochę ciepła. Nie zdążyłem dopłynąć kawałek, kiedy obok mnie wylądowała Alexis. Jej pisk dało się słyszeć chyba nawet za lasem. Wynurzyła się, uderzyła dłońmi w taflę wody i zła zaczęła płynąć do brzegu. Roześmiane chłopaki wciąż stali na pomoście.
- Jesteście debilami - powiedziała Olivia, kiedy Alexis do niej podeszła. Obie skierowały się w stronę domku, a ja w końcu wypłynąłem. Całą czwórką również poszliśmy w tamtym kierunku. Kiedy tam doszliśmy chłopaki usiedli na kłodach, a ja poszedłem się przebrać w suche ciuchy. Po piętnastu minutach dołączyłem do nich i zauważyłem, że ognisko się już paliło. Usiadłem obok Felixa, ale dzieliło nas kilkadziesiąt centymetrów.
- Rozstrzygnijmy ten zakład - powiedział Omar, zwracając się oczywiście do Olly'ego.
- To oczywiste, że wygrałem. Alexis nie pamięta waszego pierwszego razu, więc to się nie liczy. Jestem lepszy - zaśmiał się Olly, wzruszając przy tym ramionami. Wywróciłem oczami, nie mogąc uwierzyć w ich głupotę. Zaczęli się przedrzeźniać, wykłócać, aż w końcu zapadła cisza. Obaj patrzyli na nas, a ja nie wiedziałem o co im chodzi.
-  Waszym zdaniem kto powinien wygrać? - spytał Omar.
- Obaj powinniście wygrać nagrodę dla największego debila - odpowiedziałem, a oni tylko machnęli rękami. Chcieli poznać moją opinię to ją poznali, nie rozumiem ich. Na szczęście nie kontynuowali tego tematu, a zaczęli rozmawiać o jakiejś piosence. Ja swoją uwagę skupiłem tylko na ognisku. Nagle poczułem dłoń na moim udzie. Nie musiałem podnosić głowy, aby wiedzieć, że to Fel.
- Przepraszam - szepnął do mojego ucha, obejmując mnie. - To było tylko zemsta za tego menela. Nie złościsz się, prawda? - dodał. Pokręciłem głową, wtulając się w jego ciepłe ramiona. Siedzieliśmy tak przez długi czas. Chłopaki zaczęli się niepokoić tym, że dziewczyny nie przychodzą, wiec jakiś czas temu poszli to sprawdzić.
- Nie ma ich! - krzyknął Omar, wybiegając z domku.
- Jak to nie ma? - spytał Felix, wstając ze swojego miejsca. Niechętnie uczyniłem to samo i spojrzałem na zdenerwowanych przyjaciół.
- Nie ma ich rzeczy, nic. Zniknęły. Zostawiły nas.

4 mar 2016

1.18 Birthday



~ Felix ~
Wysiedliśmy z pociągu, w rękach trzymając swoje torby. Szedłem wolnym krokiem za Ollym i Olivią. W uszach miałem słuchawki, z których płynęła muzyka. Przez jakiś czas szliśmy poboczem, aż w końcu skończył się asfalt, a zaczęła się polna droga i las. Na samym przodzie szła Alexis z Omarem, za nimi druga dwójka, a ja na samym końcu. Oscar został gdzieś w tyle, tłumacząc, że musi coś zrobić i niedługo nas dogoni. Obie przyjaciółki zawitały u naszych drzwi już o ósmej rano. W rękach miały torby z rzeczami potrzebnymi na te kilka dni. Po jedenastej wszyscy wyszliśmy z naszego domu, o dwunastej mieliśmy pociąg, a teraz, czyli prawie o piętnastej idziemy w to miejsce. Do końca nie zostaliśmy wtajemniczeni w miejsce naszego pobytu, ale rozglądając się teraz po okolicy nie mogę narzekać. Kocham naturę. Nagle poczułem lekki szturchnięcie w ramię, więc podniosłem głowę, po czym ujrzałem postać mojego chłopaka. Wyjąłem słuchawki z uszu i dopiero wtedy dotarło do mnie, jak jest cicho. Jedynymi głosami były te nasze i ćwierkających ptaków. Schowałem telefon wraz ze słuchawkami do torby, przewiesiłem ją na lewe ramię, a prawą dłonią złapałem za lewą dłoń Oscara. Szliśmy jeszcze przez około pół godziny, aż w końcu znaleźliśmy się na skraju lasu. Po lewej stronie znajdowało się niewielkie jezioro, dookoła porośnięty krzakami, trzcinami i innymi roślinami. Po prawej była kwitnąca łąka, a za nami rozciągał się ogromny las. Oprócz tego znajdowało się tu kilka domków i mała budka ukryta między drzewami.
- Jesteśmy - powiedziała radośnie Alexis, zatrzymując się i odwracając w naszą stronę.
- Tamten domek jest nasz, ten po lewej jest dla Alexis i Omara, a po prawej dla was - dodała Olivia, wskazując dłonią na domki i patrząc na koniec na mnie i Oscara. Kiwnąłem głową mimo, że w duchu skakałem jak niedorozwinięty. Perspektywa spędzenia nocy z nim, w jednym pokoju, a może nawet łóżku...oh tak. Dziwne obrazy zaczęły nawiedzać mój umysł, a otrząsnąłem się dopiero, gdy Oscar pociągnął mnie za rękę w stronę naszego domku. Uśmiech sam wypłynął na moje usta, gdy otworzyliśmy drzwi, a wnętrze okazało się takie, jak chciałem. Jedno duże łóżko stało na środku pokoju. Obok były drzwi, zapewne prowadzące do łazienki. Wszystko w domku było wykonane z ciemnego drewna. Odstawiliśmy swoje torby przy łóżku.
- Za godzinę mamy wyjść do reszty - powiedział blondyn, stojąc na środku pokoju, na co skinąłem. Powoli do niego podchodziłem, tym samym sprawiając, że on się cofał w stronę łóżka. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, gdy dotknął nogami drewnianej deski. Pokonałem szybko ostateczną odległość jaka nas dzieliła. Popchnąłem go lekko do tyłu, dzięki czemu upadł na jasny materac, a ja znalazłem się na nim. Zbliżyłem się do jego twarzy, podpierając się dłońmi po obu stronach jego głowy, ale pozostawiłem między nami odległość kilku centymetrów. Ciepły oddech chłopaka owiewał moją twarz, a jego dłonie znalazły sobie miejsce na moim tyłku.
- Pocałujesz mnie w końcu? - warknął, próbując zrobić wściekłą minę, ale mu nie wyszło. Zamiast tego wyglądał jak malutki, wściekły kotek, któremu dzieci zabrały piłkę. Ale postanowiłem wykonać jego prośbę i musnąłem lekko jego wargi. On nie czekając długo, zaczął pogłębiać pocałunek. Przeniósł swoje ręce na mój kark i przyciągnął mnie bliżej. Kiedy zagryzł lekko moją wargę straciłem siłę w rękach, przez co upadłem na niego. Nasze krocza się zderzyły, a z jego ust wydobył się jęk. Miałem ochotę przywalić sobie piątkę, cegłą, w twarz. Mimo to nie przestaliśmy. Nasze pocałunki stały się zachłanniejsze i gorętsze. Ułożyłem się obok niego, nogę przekładając przez jego pas, a dłońmi obejmowałem jego twarz. Zszedłem pocałunkami na jego szyję, robiąc małą malinkę w jednym miejscu. Oscar odchylił głowę do tyłu, mrucząc. Spojrzałem w górę, wciąż trzymając usta przy jego szyi, a gdy zauważyłem, że ma zamknięte oczy i dłonie zaciśnięte w pięści - stwierdziłem, że mu się podoba. Chuchnąłem chłodnym powietrzem w zaczerwienione miejsce, a po jego ciele przeszedł dreszcz, co idealnie wyczułem dotykając go. Odsunąłem się kawałek, opierając głowę na łokciu i patrząc na niego. Minęła chwila zanim otworzył oczy i na mnie spojrzał.
- Kocham cię słodziaku - szepnął, uśmiechając się szeroko. Odpowiedziałem mu tym samym, przypominając sobie każdą wiadomość, gdy mnie tak nazywał.
- Ja ciebie też kocham kocham Johan - zaśmiałem się, a on mi zawtórował. Położyłem głowę na jego ramieniu, ręką objąłem jego ciało i zamknąłem oczy. Mógłbym zostać w tej pozycji do końca dzisiejszego dnia.

~*~*~
Wyszliśmy z domku, trzymając się za ręce. Niebo robiło się powoli ciemne, słońce zniknęło gdzieś za drzewami. Jedynym światłem było duże ognisko palące się pośrodku. Podeszliśmy tam, zajmując miejsce na jednej z czterech kłód. Po chwili dołączyli Olivia, Olly, Omar i Alexis. Kilka minut później przyszły również osoby, których nie znałem. Dwie dziewczyny i trzech chłopaków.
- Dziękuję, że tu ze mną jesteście - powiedziała solenizantka, patrząc na wszystkich po kolei. Przedstawiła wszystkich i po dokładnych wysłuchaniu dowiedziałem się, że rudowłosa dziewczyna po mojej lewej to Maia, a jej czarnowłosa koleżanka to Elena. Jeden z chłopaków również nazywał się Oscar i był kuzynem Alexis. Jego koledzy to Adam i George. Po krótkim zapoznaniu zaczęliśmy po prostu rozmawiać, żartować, śmiać się. Niektórzy opowiadali zabawne albo straszne historie ze swojego życia. Główny powód dlaczego tu jesteśmy, czyli Alexis, wydawała się naprawdę szczęśliwa. Widać było, że jej się to podoba, a gdy Omar co jakiś czas składał pocałunki na jej policzku, ramieniu albo szyi - kipiała radością. Nie mogłem uwierzyć, że w tak krótkim czasie, tak bardzo go pokochała. No ale cóż...serce nie wybiera.
- Chodźmy popływać! - krzyknął Adam, wstając z kłody.
- Jest zimno idioto! Usiądź i uspokój swoją wyobraźnie - powiedziała stanowczo ruda, ciągnąć go za rękę w dół. Jego jasną twarz przyozdobił sztuczny smutek, gdy opadł na swoje miejsce. Chwilę później się rozweselił i zaczął żywo opowiadać o jego poprzednich wakacjach. Westchnąłem cicho, kładąc głowę na ramieniu Oscara.
- To wy naprawdę jesteście razem? - spytała Elena, a wszyscy dookoła umilkli. Jej wzrok skierowany był na nas, więc domyśliłem się, że pytanie również zadała nam.
- Tak, masz z tym jakiś problem? - odpowiedział Oscar. Wyczułem jak jego mięśnie na rękach się napinają.
- No nie, ale wow, dwa pedały i nie boją się do tego przyznawać. Jesteście albo odważni albo głupi - zaśmiała się, odgarniając swoje długie włosy.
- A wyrażasz swoje zdanie, bo... - odezwałem się. Powstrzymywałem się, aby nie wepchnąć jej do tego ogniska. Z chęcią bym popatrzył, jak jej krzywa morda staje w płomieniach.
- Oj spokojnie. Po prostu uważam, że homo to wasz wymysł. Za kilka lat wam się odmieni i z powrotem będziecie szukać lasek. Nie lepiej zrobić to teraz? Możecie zapisać się do psychiatry, on wam wbije do głowy, że jesteście po prostu chorzy - wytłumaczyła.
- Ale z ciebie suka, Eleno - powiedziała głośno i dosadnie Alexis. - To był błąd zapraszać cię tutaj. Myślałam, że się zmieniłaś, a ty dalej swoje - dodała. Wstałem ze swojego miejsca, a następnie odszedłem kawałek. Skierowałem się w stronę wody, a chwilę później podbiegł do mnie Oscar. Złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę. Potknąłem się, ale ostatecznie i tak się w niego wtuliłem. Objął mnie ramionami, jedną dłonią głaszcząc po głowie, a drugą bawił się sznurkiem od mojej bluzy. Staliśmy tak przez kilka minut w kompletnej ciszy, aż w końcu się od niego odsunąłem. Zacząłem iść przed siebie, a on podążał obok mnie. Zatrzymaliśmy się dopiero, gdy byliśmy po drugiej stronie jeziora. Usiadłem kilka metrów od wody i nie musiałem długo czekać, aby mój towarzysz zajął miejsce za mną. Oparłem się o jego klatkę piersiową. Poczułem przyjemne ciepło, przez co zamknąłem oczy z rozkoszy. Położyłem głowę na ramieniu blondyna, a on splótł nasze dłonie.
- Przejmujesz się jej słowami? - spytałem, patrząc na jego lewy profil.
- Nie bardzo, a ty? - odpowiedział.
- Mam ją gdzieś - mruknąłem. Skinął głową, ale jego wzrok utkwiony był na pomarańczowym promieniu po drugiej stronie jeziora. Widać było chodzące wokół osoby. Na szczęście nie było nic słychać. Niebo było już kompletnie ciemne, ale to chyba dodawało uroku wszystkiemu dookoła. A teraz pomyśleć, że mogłem już dawno mieć z nim takie relacje. Gdybym tylko się odważył...
- O czym tak myślisz? - spytał, przejeżdżając nosem po mojej szyi. Wzruszyłem ramionami, zastanawiając się nad odpowiedzią, ale ostatecznie żadnej mu nie udzieliłem. Siedzieliśmy tak w ciszy, ciesząc się swoją obecnością. W końcu jednak zrobiło nam się zimno, więc wróciliśmy do reszty. O dziwo, przy ognisku siedziała tylko Alexis. Usiedliśmy naprzeciwko niej, a ona posłała nam szeroki uśmiech. Chwilę później obok niej usiadł Omar, który otulił ją kocem.
- Gdzie jest reszta? - spytałem, rozglądając się wokół.
- Olly poszedł z Olivią do domku, bo się źle czuła, a reszta pojechała do domu. Wybaczcie za tamtą sytuację, mogłam to przewidzieć i jej nie zapraszać - odpowiedziała Alexis.
- Zapewne to nie są urodziny o jakich marzyłaś - odezwał się Oscar, gdy nikt się przez dłuższą chwilę nie odzywał. Blondynka machnęła ręką i spojrzała na chłopaka po jej lewej.
- Są idealne. Mam przy sobie chłopaka moich marzeń i przyjaciół, czego mam chcieć więcej? - zaśmiała się. - To są najlepsze urodziny od siedemnastu lat. Nie mogę sobie życzyć lepszych. I ja wiem, że czasami zachowywałam się dziwnie, ale taka jestem przy każdej nowej znajomości. Mam nadzieję, że rozumiecie - dodała.
- Czekaj... Albo nie ważne. Oczywiście, że rozumiemy. Jesteś bardzo miła, ładna, pomocna i radosna, zasługujesz na wszystko, co najlepsze. Jednak pamiętaj, że nie zawsze to co sądzisz, że jest właściwe to takie właśnie jest. Wydajesz się być całkiem bystrą i inteligentną osobą, skorzystaj z tego - powiedział Oscar. Nie byłem pewien czy próbował być miły, czy wredny. Na szczęście Alexis nie odebrała tego jako coś obraźliwe i uśmiechnęła się, kiwając głową. Posiedzieliśmy tak jeszcze trochę. Niewiele rozmawialiśmy.
- My idziemy do pokoju, racja Omi? - powiedziała blondynka, wstając. Omar również to zrobił, kiwając głową i razem poszli do domku, przeznaczonego dla nich. Jeszcze przed zamknięciem się drzwi zdążyłem zauważyć, jak zaczynają się całować. Wywróciłem oczami i spojrzałem na mojego chłopaka.
- My też chodźmy, co? Późno już i zimno - mruknąłem, pocierając ramiona.
- Idź, ja zaraz przyjdę - odpowiedział, nawet na mnie nie patrząc. Chciałem spytać o co chodzi, ale zrezygnowałem. Wstałem i poszedłem do domku. Nie miałem siły nic robić, więc tylko przebrałem się w spodnie dresowe i zdjąłem koszulkę. Położyłem się do łóżka, zamknąłem oczy i próbowałem zasnąć. Kręciłem się z jednego boku na drugi, ale wciąż coś było nie tak. Zirytowany uderzyłem dłonią w materac i właśnie wtedy drzwi zaskrzypiały, a do środka wszedł Oscar. Z racji, że wszędzie panowała ciemność mogłem zauważyć tylko zarys jego postaci. Wszystko robił powoli i cicho. W końcu położył się obok, a ja nie czekając na nic przylgnąłem do jego ciała. Zaskoczony wciągnął głośno powietrze, ale objął mnie ramieniem. Mały uśmiech pojawił się na mojej twarzy. I wtedy nie potrzebowałem wiele czasu. Kilka minut później pogrążyłem się w głębokim śnie.

3 mar 2016

1.17 Under the stars



~ Oscar ~
Przekroczyliśmy próg domu, a ja wciąż trzymałem dłoń Felixa w swojej. Niestety musiałem ją puścić, by zdjąć bluzę. Chłopaki słysząc, że wróciliśmy zbiegli na dół.
- Gdzie byliście? - spytał ciekawy brunet, opierając się o ścianę. Zagryzłem wargę, aby nie uśmiechać się zbyt szeroko, bo nie wiedziałem czy powinniśmy im powiedzieć. Nie byłem nawet pewny czy my jesteśmy razem. Owszem, wyznaliśmy sobie miłość, ale żaden z nas nie poruszał tematu związku. Mój humor momentalnie spadł na niższy poziom, bo ta niewiedza jest najgorsza.
- W parku - odpowiedział Felix, ściągając buty i poszedł do salonu. Spojrzałem na dwójkę po mojej lewej. Olly miał wzrok skupiony na telefonie, co chwilę pisał coś na klawiaturze. Zdjąłem powoli buty, rzucając je pod szafkę. Razem z chłopakami również przeszliśmy do salonu.
- Nie macie nic przeciwko temu, aby dziewczyny wpadły na noc? - spytał nagle Olly, patrząc to na mnie, to na wchodzącego właśnie do pokoju Felixa.
- Oczywiście, że nie - odpowiedział blondyn.
- Ale bądźcie ciszej, niż poprzedniej nocy - zaśmiałem się, szturchając go łokciem w bok.
- Właśnie, jak to jest, hmm? Zaliczyliście, tak? Kto wygrał? Jaka nagroda? Co teraz? Zerwiecie z nimi czy jak? A może się zakochaliście? - zasypał ich pytaniami mój chłopak, śmiejąc się przy tym. Jak to cudownie brzmi w mojej głowie. Niestety, ale chyba nim jeszcze nie jest. O tak, muszę poruszyć ten temat, ale chyba wolę to zrobić, gdy będziemy sami.
- Nie wymyślaj - prychnął Omar, otwierając drzwi balkonowe. Usiadłem na kanapie, podciągając nogi pod siebie i obserwowałem przyjaciół. Olly wciąż pisał coś na telefonie, Omar stał w przejściu na dwór, a Felix opierał się o framugę drzwi, prowadzących do kuchni. Jego wzrok był skupiony na mnie, a jego usta ozdabiał najpiękniejszy uśmiech na świecie. Myśl, że jeszcze kilka godzin temu jego wargi idealnie współgrały z moimi...ugh. Oscar ogarnij się.
- Alexis będzie tu za godzinę, a Olivia dołączy jakoś dwie godziny później - odezwał się Olly i bez żadnych więcej słów ruszył do swojego pokoju. Między nami zapanowała cisza, dopóki Omar nie oznajmił, że idzie wziąć prysznic. Kiedy zniknął na schodach ja skupiłem swój wzrok na Felixie. Zagryzłem wargę, próbując wymyślić coś, od czego mógłbym zacząć rozmowę. Na szczęście nie musiałem tego robić, bo on podszedł do mnie. Popchnął mnie lekko, przez co się położyłem na tej niewygodnej kanapie, a on zawisł nade mną. Rękoma oparł się po obu stronach mojej głowy. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, cisnącego mi się na usta.
- Nie wierzę, że teraz mogę to tak po prostu zrobić - szepnął. Jego usta znajdowały się tylko kilka centymetrów ode moich. Skinąłem głową, zgadzając się z jego słowami mimo, że wciąż mam wrażenie, że to tylko głupi sen.
- Zrób to, a nie tylko gadasz - odpowiedziałem równie cicho. Zaśmiał się i nie czekając dłużej przycisnął swoje usta do moich. Zamknąłem oczy, przenosząc swoje dłonie na jego kark i kompletnie zatracając się w pocałunku. Przyjemne dreszcze rozeszły się po moim ciele, a coś w moim brzuchu się ścisnęło. Nie martwiłem się wtedy niczym. Liczył się tylko Felix. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam powietrza. Przesunąłem się trochę na kanapie, a on ułożył się obok. Swoją głowę położył na mojej klatce, a ja objąłem go ręką. I kurwa...to było najlepsze uczucie, jakie doświadczyłem w całym swoim życiu. Zamknąłem oczy. Czułem jak Fel szuka czegoś na kanapie i zrozumiałem czego kiedy chwilę później splótł swoją dłoń z moją. Odetchnąłem głęboko, szczerząc się.
- Powiemy chłopakom? - spytałem, jednak wciąż nie podniosłem powiek.
- Najpierw muszę cię o coś spytać - odpowiedział. Brzmiał poważnie, a ja się lekko przeraziłem. Automatycznie spojrzałem na niego, unosząc się lekko na łokciach. - Spokojnie, nie chcę cię zabić. Po prostu chcę wiedzieć na czym stoimy... Czy...ugh... - jąkał się. Pogładziłem palcami jego dłoń, chcąc dodać mu otuchy. Równie dobrze mogłem się dopytywać albo sam o to zapytać, bo się domyślałem, ale tak bardzo pragnąłem usłyszeć te słowa z jego ust. - Ja... Czy ty...chcesz być moim...chłopakiem? - spytał.
- Oczywiście, że chcę - odpowiedziałem, starając się brzmieć jak najbardziej normalnie. Nie wiem czy mi to wyszło. Mój głos był nienaturalnie wysoki, wręcz piskliwy, ale to wszystko jego wina. To jak na mnie działa, jakie emocje u mnie wywołuje. Poczułem jego przeszywające spojrzenie, ale nie zareagowałem na to. Dodałem tylko: - To moje marzenie od bardzo dawna.
- Moje także - zaśmiał się i z powrotem ułożył się na moim torsie. - Możemy im dzisiaj powiedzieć, jak przyjdą dziewczyny. Myślę, że nie będzie tak źle, jak wcześniej - szepnął, jeżdżąc palcem po moim brzuchu. Skinąłem głową, posyłając mu tylko uśmiech.

~*~*~
Przechyliłem szklankę, wypijając jej zawartość do końca i odstawiłem ją do zmywarki. Wróciłem do salonu, gdzie siedzieli już wszyscy. Olivia przyszła już pół godziny temu i od tamtej pory jedyne co robimy to oglądanie jakiegoś głupiego teleturnieju w telewizji.
- Rozpalmy ognisko! - powiedziałem entuzjastycznie, stając naprzeciw przyjaciół.
- Ale tak na podwórku? Tak można? - spytała zaskoczona Olivia, spoglądając na mnie. Oczywiście swoimi słowami zdobyłem uwagę całej piątki.
- A kto nam zabroni? Przecież nie zamierzamy spalić domu - zaśmiałem się, a oni w końcu się zgodzili. Ucieszony wyszedłem razem z chłopakami na dwór. Zaczęliśmy wszystko przygotowywać. Około godzinę później siedzieliśmy już na zewnątrz. Felix zniknął pięć minut temu za drzwiami domu, tłumacząc, że musi coś zrobić. Olivia siedziała między nogami Olly'ego, który opierał się o drzewo. Omar leżał na trawie, a głowę miał ułożoną na udach Alexis, która bawiła się jego włosami. Między nami paliło się niewielki ognisko, które było jedynym światłem w tą ciemną noc. Skłamałbym mówiąc, że mi się to nie podoba. Jestem wręcz przepełniony radością. W końcu między mną, a resztą jest naprawdę dobrze. Mało tego, okazało się, że Felix tak naprawdę kocha mnie! Nie kogoś innego. Mnie. Spojrzałem w górę na wyjątkowo piękne niebo. Duży księżyc w pełni i miliony gwiazd zdobiły ciemną płachtę. Ciszę panującą wokół przerwał Felix, który trzasnął drzwiami tarasowymi i podszedł do nas. W ręku trzymał gitarę.
- Przerwijmy tą nudną ciszę - rzucił radośnie, siadając obok mnie. Ułożył instrument na kolanach i spojrzał na nas wszystkich po kolei. - Ale najpierw chcę...chcemy wam coś powiedzieć - powiedział, patrząc na mnie, po czym dodał: - Ja także jestem gejem...no i my jesteśmy razem.
- Podejrzewałem to! - krzyknął Omar, podnosząc się do pozycji siedzącej. Patrzyłem na niego uważnie, bojąc się, że zaraz zacznie się powtórka z rozrywki. Ale nic takiego się nie stało. Posłał w naszą stronę tylko uśmiech, wracając na swoje miejsce.
- Cieszymy się razem z wami - powiedział Olly, a reszta kiwnęła zgodnie głowami. Wyraźnie ucieszony Felix zaczął brzdąkać na gitarze, a ja po chwili rozpoznałem to, co grał. Razem zaczęliśmy śpiewać pierwsze słowa Roller Coaster. Reszta dołączyła się moment później i nikogo nie obchodziło, że fałszujemy. Kilka razy pomyliliśmy słowa piosenki, kompletnie je przekręcając albo dodając własne. Dziewczyny również śpiewały, co wcale nie brzmiało tak źle. Takie noce mogłyby być częściej. Czwórka przyjaciół, dwie dziewczyny (nie mam pojęcia jak to jest w tych ich chorych związkach), noc, ognisko i gitara. Atmosfera, która panuje jest naprawdę przyjemna. Wszystko takie luźne i przyjazne. To coś, czego nam od dawna brakowało. Położyłem głowę na ramieniu Felixa, starając się mu nie przeszkadzać w grze. Wciąż nuciłem pod nosem słowa kolejnych piosenek, jakie grał, ale jednak bardziej skupiłem się na słuchaniu tego, jak on śpiewa. Jego głos...taki idealny. Oh tak. Pokochałem właściwą osobę.